Hana i Piotr

Hana i Piotr

piątek, 10 czerwca 2016

Wyjaśnienie

Witajcie,
Prawdę powiedziawszy po tak długim czasie nie sądziłam, że ktokolwiek tutaj jeszcze zagląda. Moja nieobecność tutaj, brak wątku w serialu. Myliłam się. Co jakiś czas pojawiają się komentarze pod postami. Liczba wyświetleń bloga też jest spora. Zdziwiło mnie to. Szanuję Was bardzo za to. Myślę, że gdybyście nie mieli powodu jakiekolwiek to byście tutaj nie zaglądali. Ale do rzeczy. W ostatnim czasie moje życie wywróciło się kompletnie do góry nogami. Zostałam zupełnie sama. Jest ciężko, ale nie o tym miało tutaj być. Czy jeszcze coś się tutaj pojawi? Szczerze mówiąc nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym. Na komputerze są zaczęte posty, ale niegotowe do publikacji. Czy zostaną kiedykolwiek dokończone? Nie wiem. Naprawdę nie mam pojęcia, co zrobię z tym blogiem, historiami tutaj stworzonymi. Bardzo byłoby mi żal rozstać się z tym kawałkiem mojego życia, jakim jest ta strona, Wy- czytelnicy, ale może i na to pora? Zmiany, zmiany, zmiany, Czy kolejna? Całkiem - możliwe. Obiecuję Wam jedno. Jeśli podejmę jakąkolwiek decyzję- napiszę post. Nie usunę strony- ot tak. Tymczasem życzę Wam wszystkiego, co najlepsze. Dbajcie o siebie, o to kto Was otacza i co macie w życiu. Marzenia, uczucia i ludzie- to jest najważniejsze i taki macie ode mnie przekaz. Trzymajcie się ciepło.
Agnes

czwartek, 11 lutego 2016

You & me V



        Obudziła się nad ranem. Nie wiedziała, która dokładnie godzina, ale nie chciała kolejny raz zasypiać. Tej nocy i poprzedniego wieczoru miała koszmary. Z tego też powodu zamiast wypocząć nowy dzień powitała ze stanowczo mniejszą  siła witalną.
          Leżała skulona wpatrując się w niebo. Wczoraj przepłakała samotnie niemal cały dzień. To wszystko, co wydarzyło się między nią a Radwanem wydawało jej się jak wyciągnięte z najgorszego snu. Nie umiała, a musiała sobie poradzić z tym sama. Nie chciała mówić o niczym Piotrowi. Bała się, czy nie zrobiłby czegoś głupiego. Zwłaszcza w czasie kiedy między nimi też nie mogło być jeszcze idealnie. Kolejna awantura, problemy w tak krótkim czasie były złą wróżbą. Musiała ogarnąć się jak najszybciej.
      Poczuła, że Gawryło zaczął wiercić się na łóżku. W jeden sekundzie na jej biodrze wylądowała ciężka ręka męża.
      Ogromna fala żalu zalała w tej chwili jej serce. Łzy stanęły jej w oczach. Musiała wstać. Hamując płacz delikatnie wyswobodziła się od bliskości chirurga i pospiesznie opuściła łóżko, a następnie sypialnie. Udała się do kuchni i dała upust emocjom. Nie umiała inaczej. Było dla niej to jeszcze za trudne, chociaż bardzo chciała się uporać wszystkim w swojej głowie. Za wszelką cenę nie chciała znowu skrzywdzić bruneta. Kochała go ponad wszystko i mimo wszystko potrzebowała go w swoim życiu.
       Opanowała łzy. Powoli. Po chwili uspokoiła też swój oddech. Powietrze miarowo wpływało i wypływało z jej ust. Skupiła się nad tym. Myśli, które wybiegały przez cały czas w inne rejony jej życia, teraz uciekły z jej głowy. Zastąpił je spokój. Wyłączyła się.
-Hana, już rano?- z letargu wyrwał ją cichy głosik Tosi.
        Odwróciła się w jej stronę. W progu ujrzała zaspaną dziewczynkę trącą oczy dłońmi.
         Serce podeszło jej do gardła. Patrząc na małą wszystko znowu zaczęło do niej wracać. Nie chciała zmarnować w swoim życiu już żadnej szansy, ani chwili, aby naprawić wszystko i ustabilizować swoje życie i uczucia. Zrobiła pierwszy krok. I w przenośni, i dosłownie.
-Nie, kochanie. Jest jeszcze bardzo wcześnie.- powiedziała nad wyraz dobrze kontrolując emocje i równocześnie zbliżyła się do dziewczynki kucając przy niej.
-To dlaczego nie śpisz?- padło kolejne pytanie w jej stronę.
-Wyspałam się już i nie mogłam więcej zasnąć, ale Ty możesz jeszcze iść pospać.- stwierdziła łagodnie.
-Nieee.- odpowiedziała przeciągle.- A mogę włączyć sobie bajkę na dvd?
-Możesz.- odparła Hana po dłuższym wahaniu. - Jesteś głodna?- dodała z troską głaszcząc blondyneczkę po twarzy.
- Tak!- odparła i już jej nie było.
        Po chwili Goldberg usłyszała cichy dźwięk telewizora dobiegający z salonu. Zwróciła też wreszcie uwagę na to, która jest godzina. Dochodziła 6.30. “To wcale nie tak najgorzej.”- pomyślała. Za oknem ujrzała już pięknie świecące poranne słońce. Wzięła się za robienie kanapek i tostów.
         Czuła się zobowiązana, żeby nadrobić jakoś ten wczorajszy dzień. Miała swoje powody, żeby zachować się tak jak zachowała, ale obietnica dla niej też była czymś ważnym. Koło 7 posiłek był już gotowy i zaczęła zanosić wszystko do salonu. Postanowiła, że będzie to dzień wyjątków. Przynosząc pierwsze talerze kątem oka zauważyła, że Antosia leży na kanapie. Odstawiła rzeczy i przyjrzała się jej dokładniej. Spała wtulona w stertę poduszek. Wróciła do kuchni nie chcąc obudzić małej. Po chwili poczuła dłonie na swoim brzuchu. Wezbrała w niej w tej chwili nagła fala mdłości.
-Widzę, że obie księżniczki dzisiaj wcześniej wstały.- stwierdził opierając delikatnie głowę na jej ramieniu całując czule obojczyk.
-Jakoś dzisiaj tak wyszło.- odparła pilnując się, aby w jej głosie było jak najwięcej ciepła. “Czy on zawsze tak okropnie pachniał?”- puściła pytanie w eter swojego mózgu i zaczęła intensywnie szukać odpowiedzi.
-Twoja komórka co chwile wibruje na tym stoliku w sypialni. Chyba ktoś bardzo chce się z Tobą skontaktować.- “Chyba nawet wiem kto, ale raczej tym faktem nie będziesz zadowolony”- pomyślała.
           Gawryło puścił ją i oparł się o blat. Odetchnęła z ulgą, ale uczucie mdłości wcale jej nie opuszczało. “A może to jakieś objawy poczucia winy? Cholera wie.”- stwierdziła. On natomiast przyglądał się starannie ułożonym i pokrojonym  plasterkom warzyw na talerzach i całej reszcie smakołyków stojącym mu przed nosem. Jego żona była cholerną perfekcjonistką. Czasami go to wkurzało, ale w takich sprawach jak gotowanie jej perfekcjonizm był wręcz idealnym miejscem do znalezienia sobie upustu. “Dobrze, że czasami lubi zaszaleć, bo zaczął bym się martwić, że to druga Małgorzata Rozenek w moim domu, bez krzty luzu”- stwierdził i zaśmiał się w duchu.
-To jak jemy?- zagadnął.
- Tak. Jeśli możesz to zanieś wszystko do salonu. Sprawdzę ten telefon i zaraz przyjdę.- odparła i pospiesznie wyszła.
    Zdziwił się nieco, ale spuścił na to zasłonę milczenia uznając, że może to coś z pracy. Ruszył przygotowywać śniadanie i obudzić Tosię, która jak słusznie podejrzewał w dalszym ciągu smacznie spała na kanapie, tak samo jak wcześniej, gdy widział ją przemierzając mieszkanie w poszukiwaniu żony.
     To popołudnie w Warszawie było bardzo ciepłe. Dla Hany cały ten dzień był niezwykle gorący, nie tylko z powodu pogody.  Z Piotrem patrzyli na siebie spode łba niemal od samego rana. Co prawda nie pokłócili się o dziwo. Jeszcze. Ale słowo jeszcze wydaje się tutaj dość kluczowe. Napięcie między tym dwojgiem ewidentnie rosło z każdą chwilą. Blondynka świetnie wiedziała, że mąż jest na nią wściekły. Ba. Cały czas coraz bardziej. Uznała jednak, że woli znaleźć na rozmowę z nim taki moment, żeby byli sami i nikt im nie przeszkadzał. Do tego czasu postanowiła nie puszczać pary z ust, choć było to dość trudne. Piotr zdaje się podchwycił trochę myślenie żony, bo i on mimo, że spędzili nierozłącznie praktycznie cały dzień nie zapytał jej ani razu o nic, co wykraczało poza to, co aktualnie robili. Wymieniali zdawkowe pytania i odpowiedzi. W miarę możliwości unikali ze sobą nadmiernego kontaktu. Nie chcieli się wzajemnie krzywdzić swoją obecnością, wymownie wściekłymi spojrzeniami. To była konkretna nauka ze wszystkich wydarzeń w ich życiu. Jeśli kochasz to potrafisz skrzywdzić najmocniej, zranić najgłębiej i Ty sam staniesz się tego ofiarą, jeśli ktoś szczerze pokocha Ciebie.
     Pół dnia spędzili w Centrum Nauki Kopernik. Młoda Soszyńska biegała po każdym najmniejszym zakamarku i wypróbowała każdą funkcjonujące urządzenie. Hana w połowie już zrezygnowała z dalszego nadążania za dziewczynką. Sunęła powoli i obserwowała jedynie jak jej mąż sam zamienia się w małego chłopca- wiernego kompana do zabawy dla córki.
         Teraz leżała na kanapie. Jak na popołudnie było już dość późno. Obiad zjedli na mieście, więc tak na prawdę mogła sobie pozwolić na chwilę samotności. Chociaż czy można nazwać samotnością obecność Piotra i Antosi układających puzzle na ziemi? Z pewnością w tej chwili tak. W spokoju zaczęła analizować swoją sytuacje na nowo. Musiała przyznać, że ten dzień ją bardzo odprężył i jej myślenie nabrało nieco jasności.
     Weszła do sypialni zatrzaskując za sobą cicho drzwi. Nie chciała, żeby Piotr wszedł za nią, chociaż podejrzewała, że ufa jej tak bardzo, że tego nie zrobi. Towarzyszył jej irracjonalny strach, który w połączeniu z mdłościami stanowił dla niej niemal wybuchową mieszankę. Kobieta sięgnęła po komórkę. Panel powiadomień pokazywał kilka połączeń i kilka smsów. Odblokowała. Było dokładnie tak jak się spodziewała. Wszystko z tego samego numeru. wyświetliła wiadomości. Wszystkie o podobnej treści, ale im dalej w dół zjeżdżała tym było gorzej. Coraz więcej pojawiało się brutalności i żądania, nerwów i wściekłości. Ostatnie z nich były już przesycone groźbami, których do końca nie rozumiała. Wystraszyła się ich faktycznie. Rzuciła telefon na łóżko. Rozpłakała się. Nie chciała wracać teraz do Piotra, bo zauważył by, że coś jest nie tak. Nie mogła jednak znowu uciec. Poczekała chwilę aż się uspokoi. Gdy jej się to udało poszła do salonu. Jej mąż właśnie zaczynał jeść i dyskutował o czymś z Tosią. Gdy dziewczynka właśnie wygłaszała swoje racje brunet z zainteresowaniem spojrzał na nią. Jego spojrzenie pełne dezaprobaty mówiło jedno- To nie przejdzie. Już wtedy wiedziała, że zapowiada się chłodno- gorący dzień. Chłód w relacjach i gorąco w napięciach.
       Myślała właśnie o tej sytuacji z rana i o całej reszcie. Nie umiała znaleźć jakiegoś złotego środka. Cieszyła się w sumie z jednego- mdłości trochę osłabły. To raczej kwestia tego, że trzymali się z Piotrem na dystans dzisiaj. Przysnęła. Obudziła się, gdy za oknem już było ciemno. Spojrzała na zegarek dochodziła 22. “Pewnie już śpią.”- uznała. Chirurg musiał szczelnie nakryć ją kocem, bo trudno było jej się spod niego odkopać, a nie pamiętała, żeby się pod nim kładła. Mijając przedpokój zauważyła, że nie ma butów Gawryły. Przestraszyła się.  Czyżby znowu chciał jej zgotować powtórkę z rozrywki? Zajrzała do Tosi. Mała smacznie spała w łóżku. “Nie zostawiłby dziecka, jeśli chciałby mnie zostawić.”- uspokoiła sama siebie. Poszła wziąć prysznic. Ciepłe kropelki wody rozluźniły jej mięśnie. Gorąca woda była dla niej prawdziwą terapią. Wkroczyła w końcu do sypialni. Nie chciało jej się spać. Zapaliła lampkę nocną i postanowiła zaczekać na Piotra. Stanęła koło okna z założonymi rękami.  W międzyczasie sprawdziła też swój telefon, który cały dzień leżał na szafce w sypialni i maila. Wszędzie były te same, a nawet gorsze wiadomości. Niepokoiło ją to. Groźby stały się bardziej dobitne i nie dotyczyły już tylko jej.
     Zaczęła myśleć nad tym, jak powiedzieć mężowi o tym wszystkim i od czego zacząć. Wiedziała, że może wywiązać się z tego wielka kłótnia, ale liczyła, że ona opanuje swoją złość wtedy i uda jej się go uspokoić. To, że Gawryło się wkurzy było dla niej pewne.
      Nie zwróciła najmniejszej uwagi na to jak długo tak stała. Poczuła nagle na sobie czyjś wzrok. Świdrujący. Odwróciła się. Wzrokiem mierzył ją Piotr. W dalszym ciągu zły i zawzięty. Patrzeli sobie w oczy bez słowa.
-Gdzie byłeś? - zapytała nie wytrzymując napięcia.
-Przejść się.- odparł, chociaż chciał powiedzieć coś innego i strzelić tekstem w stylu “Od kiedy się martwisz?” , ale ugryzł się w język- kochała go i martwiła się i nie mógł sobie pozwolić, żeby w to wątpić nawet jeśli był na nią wściekły. Był identyczny.- Kupiłem przy okazji to.
    Jej oczom ukazała się paczka prezerwatyw. Przez myśl przebiegło ją, od kiedy stał się tak dosadny. Ale uznała to za jednorazowe. Utkwiła spojrzenie w jego oczach pełnych gwałtowności i pożądania. Przełknęła ślinę. Nie było w tej chwili szans na żadną rozmowę. Zbliżył się do niej ściągając sweter. Stanął naprzeciw niej. Poczuła niesamowite motyle w brzuchu. O dziwo ten zapach, który rano wydawał jej się tak dziwacznie ohydny, teraz na nowo stał się przyjemnie pociągający. Pocałował ją zachłannie. Oddała mu pocałunek. Pozwoliła przycisnąć się do ściany. Przyciągnęła go mocno do siebie. Mdłości przeszły jej jak ręką odjął. Poddała mu się. Mógł z nią zrobić wszystko. I dokładnie tak się stało. Począwszy od pozbawienia wszelkiej garderoby poprzez finał marzeń. Było jej idealnie. Po wszystkim zatopieni w mocnym uścisku odpłynęli w sen. Goldberg odebrała to jako dobry prognostyk. Ale wiedziała, że rozmowa ich nie ominie...


Witajcie! Czy ktoś się spodziewał? Bo ja sama chyba nie myślałam, że jeszcze coś uda mi się tutaj napisać, a jak się okazało powstała nie tylko ta część, ale ogromna część kolejnej. Jestem ciekawa, czy ktoś tutaj jeszcze zagląda i zajrzy. Co jakiś czas pojawiały się komentarze od Was, drodzy czytelnicy i nie ukrywam, że przypominały mi o istnieniu tej historii, która jest dla mnie strasznie trudna do kontynuowania. Ale nic się nie poradzi- jesteście, chcecie czytać, więc ku podzięce i zachęcie do dalszego śledzenia losów bohaterów ta część! Miłej lektury! Wasza Agnes

wtorek, 22 września 2015

You&Me IV



-Tak? O co chodzi, panie ordynatorze?- zapytała najbardziej służbowym tonem na jaki pozwalał jej rosnący niepokój.
-Pani doktor, zapewne pamięta pani pacjentkę z wrodzoną wadą narządów rodnych. Otóż zostaliśmy zaproszeni oboje do udziału w zabiegu rekonstrukcji plastycznej, które profesor Kostecki przeprowadzi w swojej klinice. Musimy skompletować wszystkie niezbędne badania. Dziewczyna powinna się zgłosić około 11 do nas na oddział. Wykaz wyników ma pani na biurku. Proszę się tym zająć.
-Dobrze. Dopilnuję wszystkiego.- odparła lekarka na wywód swojego przełożonego.
-Doskonale.- stwierdził zakładając w swoim stylu ręce za sobą.- Wyjazd jutro o 8 rano z parkingu szpitala. Proszę być punktualnie.
-Panie ordynatorze.- zaczęła Hana postanawiając nie odpuścić. Nie zamierzała nigdzie jechać ze swoim szefem nawet jeśli chodziło o obowiązki służbowe, zwłaszcza, gdy wrócił Piotr.- Z Krakowa wrócił mój mąż. Nie mogę wyjechać nawet na jeden dzień. Muszę pomóc mu zająć się córką.
-Niestety pani doktor. Pani mąż będzie musiał poradzić sobie sam. Rozmawiałem już z dyrektorem Tretterem, który wyraźnie zaznaczył, że oboje mamy udać się na ten zabieg, gdyż profesor rozmawiał z nim o naszym udziale i nie wyobraża sobie, abyśmy tam nie byli.- powiedział z nieukrywaną satysfakcją w głosie Radwan dumny z poparcia osoby, której autorytet znał u lekarki i wiedział, że pozycja dyrektora starczy, aby zmusić Goldberg do takiego wyjazdu.- Do zobaczenia pani doktor!- dorzucił do skołowanej Hany, gdy ta wlepiła w niego swoje spojrzenie i nie wiedziała, co powiedzieć.
            Ginekolog wyszedł. Blondynka została sama. Bardzo zdenerwowała ją postawa zarówno dyrektora, jak i Radwana, który wręcz emanował większą bezczelnością i pewnością siebie niż zwykle. Dosunęła się do biurka i schowała twarz w dłonie. Będzie musiała wytłumaczyć Piotrowi ten nagły wyjazd. Ale to później. Otrząsnęła się. Spojrzała na zegarek. Dochodziła powoli 11. Niebawem miała przyjść pacjentka. Szybko odnalazła w gąszczu notatek zestawienie badań, które miała u niej przeprowadzić. Szykował jej się bardzo pracowity dyżur.
               Nie myliła się. Dzień ciągnął się jej niesłychanie długo. Z samego rana zbadała kilkadziesiąt kobiet, które umówiły się do niej na terminowe kontrole, a także odebrała dwa porody. W wolnych chwilach zajmowała się Pauliną. Musiała sprężać się z wykonaniem wszystkiego na czas. Dodatkowo  Radwan starał się wywrzeć na nią maksymalnie największą presję. Dzwonił mniej więcej co godzinę i nieustannie dopytywał o wyniki dziewczyny. Miała ochotę wygarnąć mu tą uciążliwość. Jednak na jego obronę przemawiał fakt, że Paulina miała podwyższony poziom bakterii w organizmie i musieli to kontrolować. Gdyby ich poziom nie zmalał dziewczyna nie mogła by zostać następnego dnia zoperowana. Martwiła się tym. Przejmowała się losem każdej swojej pacjentki, ale właśnie Pauliny było jej bardzo szkoda. Młoda, ładna i wykształcona dziewczyna z pasją, która ze swej choroby uczyniła temat swojego bloga i stara się wspierać swoim przykładem inne kobiety dotknięte tą przypadłością. Miała nadzieję, że Darek, który zmieniał ją na nocną zmianę da radę opanować sytuację.
                Punkt 17 Goldberg opuściła mury szpitala. Maksymalnie zmęczona i zdeprymowana. Chciała jakoś poprawić sobie nastrój. Przed samym wyjściem Krzysztof zadzwonił do niej umawiając szczegóły jutrzejszego wyjazdu. Mieli po operacji zostać na noc w przyszpitalnym hotelu i wrócić dopiero następnego dnia rano. Blondynkę wyprowadziło to całkowicie z równowagi, ale musiała to przełknąć. W drodze do domu jak zwykle stała w korku. Odpaliła w odtwarzaczu jedną z wielu płyt i odpłynęła w świat dźwięków. Pod blokiem pojawiła się późno. Stwierdziła, że zajedzie jeszcze po tort czekoladowy. Uwielbiała czekoladę i chciała też zrobić przyjemność Tosi. W głowie starała się wymyślić skuteczną przemowę przebłagalną dla Piotra, która choć trochę załagodziłaby jego zdenerwowanie na wieść o wyjeździe. Goldeberg sama prawdziwie nie chciała tam jechać. Szczerze obawiała się tego, co może się zdarzyć tam na miejscu ze strony Radwana. Nie udało jej się wymazać z pamięci nie tak dawnych wydarzeń między nimi. Zamyślona dotarła schodami pod drzwi mieszkania. Niepewnie przekręciła klucz w zamku i weszła do środka. Gawryło z Tosią śmiali się i wygłupiali na tyle głośno, że nie słyszeli, gdy weszła. Spokojnie rozłożyła swoje rzeczy w przedpokoju i z pudełkiem w ręce przekroczyła próg pokoju. Mężczyzn wraz z córką łaskotali się na kanapie. Blondynce zrobiło się cieplej na sercu i mimowolnie się uśmiechnęła się. Tak właśnie chciała, aby wyglądała jej pełna rodzina. Traktowała Antosie jak swoja córkę, nawet, gdy jej matka była temu stanowczo przeciwna. Lubiły się. Lekarka w zasadzie zdążyła już zapomnieć z jakiego powodu dziewczynka z nimi zamieszkała i co w ostatnim czasie robił jej mąż. Ale dla niej na tym polegała i polega prawdziwa miłość i rzeczywista bliskość między ludźmi. Na akceptacji totalnej i pamiętaniu tylko dobrych rzeczy, z pominięciem bólu.
     Zakaszlała. Skupiła na sobie rozbawione spojrzenia dziewczynki i męża. Pomachała im, a w mgnieniu oka u jej boku pojawił się brunet i wpił się w jej usta.
- Dobrze, że jesteś.- szepnął tuląc ją na powitanie.- Idź do kuchni po obiad. My już jedliśmy. Weź talerz i przyjdź do salonu. Musimy porozmawiać o jutrzejszym dniu.
-Piotr, bo słuchaj mój szef z dyrektorem zarządzili na jutro wyjazd do kliniki pod Warszawę. Mamy z Krzysztofem asystować przy operacji jednej z naszych pacjentek. Wrócę następnego dnia.- ulżyło jej.  W zasadzie ucieszyła się, że tak gładko poszła jej ta przemowa.
-No to dobrze. Skoro musisz to przecież nic z tym nie zrobimy, ale jak wrócisz to się nie wymigasz.- Gawryło silił się na neutralny ton. Jego mina jednak była dość zacięta. Samo nazwisko przełożonego żony działało na niego jak płachta na byka.
    Tosia przysłuchiwała się rozmowie dorosłych i nie wtrąciła się ani słowem. Było jej trochę przykro, że nie spędzi z Haną więcej czasu niżby chciała. Brakowało jej mamy i miała bardzo dużą nadzieję, że lekarka da jej trochę swojej uwagi, której potrzebowała.
      Goldberg postanowiła rozluźnić atmosferę.
-No to w takim razie, co robimy jak wrócę? Basen, park i spacer czy kino? Jakieś pomysły macie?- zagadnęła wchodząc do kuchni.
        Po pytaniu rozgorzała burzliwa dyskusja między dziewczynką a Piotrem. Pani doktor włączyła się w nią na etapie, gdy rozważali, które z nich więcej razy zjedzie na największej zjeżdżalni w aquaparku. Wieczór trzeba przyznać należał do niezwykle udanych. Zjedli ciasto, wygłupiali się przy okazji gry w jedną z planszówek. Brunet może był dalej nieco smętny, co lekarka w pełni rozumiała. Jej samej to wszystko było nie na rękę. Położyli się późno spać. Hana przed snem musiała jeszcze upewnić się jaki jest stan pacjentki i omówić szczegóły wyjazdu z Krzysztofem. Czekał ją ciężki dzień. Chirurg natomiast pogrążył się w myślach oczekując na żonę. Zastanawiał się, czy nie byłoby lepiej, gdyby Tosia zamieszkała z nimi tutaj na stałe. Nie dawał mu spokoju też ten wyjazd lekarki. Nie umiał wydumać, dlaczego odkąd pojawił się w Leśnej Górze Radwan towarzyszy mu poczucie, że stanie się coś niedobrego. Poczuł na swojej klatce piersiowej głowę blondynki, która jak zawsze przytulała się do niego przed snem. Ucałował ją w głowę i przygarnął do siebie. Bez słowa zamknął oczy i zasnął.
        Rano zgodnie z umową pojechali wspólnie do szpitala. Gawryło widział niechęć żony do tego wyjazdu. Od śniadania wymienili ze sobą tylko kilka półsłówek. Nastrój Goldberg był naprawdę paskudny. Piotr nie wysiadł nawet z samochodu. Pożegnali się dość ostentacyjnie. Chciał pokazać coś Krzysztofowi, który ich cały czas bacznie obserwował. Poczekał pod szpitalem tak długo, póki transport medyczny z lekarzami na pokładzie nie zniknął za bramą Leśnej Góry. Dopiero wtedy zakomunikował Tosi, że pojadą dziś na cały dzień nad jezioro.
       Brunet odpalił samochód i ruszył przed siebie. Myślami jednak cały czas był przy żonie. Pojechali nad Zalew Zegrzyński. Rozłożyli się z piknikiem na trawie możliwie blisko wody. Na wygłupach w wodzie minęło im kilka, dobrych godzin. Piotr z utęsknieniem spoglądał co jakiś czas na ekran telefonu. Czekał na smsy od żony. Pierwszy przyszedł do niego zaraz po przyjeździe. Następny tuż przed ich powrotem do domu. Goldberg miała właśnie wchodzić na blok. Gawryło ze spokojem mógł oczekiwać na kolejne wiadomości dopiero za kilka godzin. Tosia była tak wykończona całym dniem, że zasnęła już w aucie. Gdy wrócili już do domu, dziewczynka dalej smacznie spała. Lekarz nie miał serca jej budzić, więc zaniósł ją na rękach wprost do łóżka. Upewniwszy się, że mała śpi jak zabita rozsiadł się w swojej sypialni. Dochodziła już 21. Hana nie dawała znaku życia. Stwierdził, że może coś się im przedłużyło. Poszedł dziarsko pod prysznic. Potrzebował długiej kąpieli. Pozwolił gorącym kroplą wody spływać spokojnie po ciele. Było mu  błogo. Trudno było mu się oderwać od tego stanu, ale po kilkunastu minutach ogarnęło go straszne zmęczenie. Wrócił odświeżony do łóżka. Sprawdził jeszcze raz telefon. Dalej cisza. Zaczął się trochę denerwować, ale uznał, że Hana mogła być zwyczajnie zmęczona i dlatego nic nie odpisała mu na kilka wiadomości, które wcześniej wysłał. Oczy powoli zaczęły mu się przymykać. Wysłał żonie jeszcze jednego smsa na dobranoc. Zamknął oczy i dla rozluźnienia zaczął przypominać sobie pewną panią, która dzisiaj nad Zalewem postanowiła go poderwać. Robiła to tak nieudolnie, acz uroczo, że aż cieplej zrobiło mu się na sercu. Sam osobiście nigdy nie zdradziłby świadomie Hany. Musiał jednak przyznać, że podobał się bardzo kobietom. Wiedział, że mógłby mieć każdą, którą tylko by chciał, ale on chciał tylko jedną. Kochał ją ponad wszystko. Odetchnął głębiej i nim się obejrzał zasnął.
       Rano wstał bardzo wcześnie. Miał jechać po Hanę pod szpital. Przygotował się do wyjścia. Czekał. Lekarka późną nocą napisała mu wiadomość, że wszystko w porządku i zobaczą się rano. Uspokoił się. Kilka minut po 8 stał już na parkingu szpitala. Parę chwil później pod szpital podjechał busik i wysiadła z niego Goldberg. Gawryło w momencie wychwycił, że coś jest nie tak. Była nieswoja. Nie spojrzała nawet na Radwana, który wyszedł tuż po niej i usiłował nawiązać z nią rozmowę. Ignorowała go. Piotr zdziwiony obserwował całą sytuację. Był trochę zadowolony. Z drugiej strony zaczął zastanawiać się, co takiego musiało się wydarzyć, że lekarka ma wobec szefa tak negatywne nastawienie. Blondynka ruszyła w stronę ich samochodu. Wsiadła obdarzając męża delikatnym uśmiechem i rzuciła krótkie "Hej" na powitanie.
-Tak się witasz?- zapytał chirurg nachylając się w stronę kobiety chcąc ją pocałować. Hana uchyliła się i buziak zamiast na usta trafił na jej policzek. Zdziwił się.- To jak, kochanie? Jedziemy od ranu na podbój basenu, czy najpierw wolisz do domu?
-Do domu.-stwierdziła szybko.- Przepraszam, ale nie mam siły dzisiaj na nic. Chciałabym położyć się spać.
-Ok.- odparł zszokowany. To Hana starała się zaplanować ten dzień wspólnie i dziwne dla niej, że ot tak zrezygnowała z własnych planów.
      Nie skomentował w żaden sposób zachowania ginekolog. Ruszył w stronę domu. Nawiązał rozmowę z Tosią i obiecał jej, że tylko odstawią Goldberg do domu i pojadą sami na basen. Pani doktor nie reagowała w żaden sposób. Patrzała tylko przez okno. Brunet co chwile zerkał w jej stronę. Była nieobecna totalnie. Postanowił z nią pogadać wieczorem, gdy będą sami. Pożegnali się pod blokiem. Blondynka dziarsko wyszła z auta życząc im dobrej zabawy. Odprowadził ją kolejny raz wzrokiem aż do drzwi. Gdy tylko weszła odjechał. Chciał jak najszybciej zrealizować plany i wrócić do domu. Pojechali do aquaparku. Spędzili w wodzie trochę czasu. Zjeżdżali na każdej zjeżdżalni po kilka razy. Po basenie wybrali się do parku i na lody. Spacerowali alejkami. Przysiedli przy jeziorze karmiąc kaczki. Nie mieli kompletnie poczucia czasu. Piotr co prawda cały czas krążył myślami wokół żony, ale chciał, aby Tośka była jak najbardziej zadowolona z tego dnia.
      Wrócili dość późnym wieczorem do domu. W mieszkaniu było ciemno i cicho. Gawryło w pierwszej kolejności zajrzał do sypialni. Tak jak się spodziewał Hana spała. Zawsze tak robiła, gdy coś ją trapiło. Zakopywała się pod kołdrą i nie wychodziła spod niej, póki jej nie przechodziło.
-Tato, jestem głodna.- zawołała Tosia zza jego pleców.
-Chodź do kuchni. Coś wykombinujemy. - rzucił zamykając drzwi.
        Wszedł do kuchni. Na blacie stała gotowa do podgrzania zapiekanka. Hana widocznie chciała się trochę zrekompensować za to, że z nimi nie wyszła. Zjedli spokojnie późną kolacje. Jak długo byli w domu, tak długo Goldberg nie wyszła z sypialni. Piotr postanowił się położyć. Tosia już dawno zasnęła przy oglądaniu bajki. Zaniósł ją do łóżka. Wziął szybki prysznic i ruszył do Hany. W ciemnościach podszedł do szafki stojącej przy łóżku i zapalił lampkę nocną. Spojrzał na kobietę. Na poduszce obok jej twarzy zauważył ślady tuszu, który ze łzami popłynął przez jej policzki aż na pościel. Jej oczy mimo, że zamknięte były ewidentnie spuchnięte. Zacisnął zęby. Miał ochotę zamordować Krzysztofa. Czuł, że ten musiał jej coś zrobić. Dobrze wiedział, że lekarka sama mu o tym nie powie. Zgasił światło i położył się przy żonie. Objął ją. Nie przytuliła się do niego, jak to miała odruchowo w zwyczaju. Zaczął obmyślać metodę, jak podejść ją, aby mu powiedziała, co się wydarzyło. Nie umiał nic wymyślić. Pewność miał tylko, co do jednego-czekał ich kolejny trudny czas i następny problem, który mógłby ich rozdzielić.

Witajcie!
Ten post powstawał w niesamowitych warunkach- w wielkich "bólach". Ale jest!  Mam nadzieję, że sprosta Waszym gustom i z chęcią go przeczytacie!
Pozdrawiam Was z całego serducha!
Agnes

sobota, 11 lipca 2015

Powrót!

Kochani!
Czekałam dość długo na Wasze opinie! I dziękuję Wam za każdy odzew! Jako, że pozytywny niebawem ukaże się kolejna część. :)
Jeszcze raz dziękuję Wam, że chciało Wam się wystukać tych kilka słów komentarza pod poprzednim postem!
Jak to mówią- Show must go on!
Tak, więc- zaglądajcie Miśki! :D
Pozdrawiam!
Agnes

czwartek, 11 czerwca 2015

Zasadniczo

Kochani!
Kolejna bardzo długa moja przerwa tutaj, a miało ich już nie być, ale sądzę, że po dość długim okresie warto dodać ten post.
Ze względu okoliczności dnia dzisiejszego naszło mnie na pewne refleksje.
Otóż, dzisiaj skończyła się piękna przygoda, zapewne nie tylko moja- przygoda z ekranowymi Haną i Piotrem. Z tego powodu też ten post.
Odejście Pani Kamilli z Na dobre to dla mnie samej okazja do podsumowania.
Kiedy zaczynała się moja przygoda z Haną nie przypuszczałaby nawet, że będę znajdować się w takim momencie życia, w jakim jestem. Dwa i pół roku temu znajdowałam się w klasie maturalnej i tamten dziwny dla mnie czas zapoczątkował wyjątkowe wydarzenia, które na zawsze zmieniły i zmieniają mnie samą.
Przez ten czas nastąpiło wiele zmian, zwłaszcza w ostatnim czasie. Zmian, które wywołują zarówno ogromną radość, jak i nieokiełznany ból, ale o tym być może kiedyś.
Przechodząc do meritum- ostatnie kilka miesięcy zasadniczo zmieniły moje podejście do wielu spraw i trwale zmieniły charakter, usposobienie, a co za tym idzie podejście również do pisania, które dalej jest dla mnie przyjemnością i odskocznią od codzienności- swego rodzaju wyzwaniem. W tej chwili jednak będąc w takim miejscu życia w jakim się znajduję szukam motywacji do tworzenia, kreowania świata fantazji w tekstach, które przelewam tutaj, na tego bloga, czy na papier do szuflady. Jest mi szalenie trudno ją znaleźć, ale mam dużo pomysłów i część z nich już w pewnym stopniu ubrane zostało w słowa.
W obliczu zakończenia wątku w serialu jest mi jednak niezręcznie i nie wiem, czy jest sens, aby publikować tutaj coś jeszcze, czy kontynuować historię tutaj rozpoczętą i pisać kolejne. Mam wątpliwości dotyczące sensu pisania.
Chciałabym Was prosić o wyrażenie swojego zdania na ten temat. Liczę na Was, bo wiem, że tutaj jeszcze zaglądacie. Dopóki jesteście Wy, czytelnicy- zawsze warto tworzyć dla Was, stąd też chciałabym poznać Waszą opinię, czy chcecie jeszcze czytać to, co napiszę, czy chcecie poznawać alternatywne historie Hany i Piotra. Po prostu, czy jest ktoś kto tego chce.
Czekam na Wasze komentarze pod tym postem! Od nich będzie zależało to, co postanowię zrobić z tym blogiem. Wierzę, że mnie nie zawiedziecie! Niebawem się odezwę! Obiecuję! Trzymajcie się ciepło i odpoczywajcie jak najwięcej- cieszcie się słonecznym latem! ;))

niedziela, 5 kwietnia 2015

You&Me III




     Obudziła się. Za oknem było jeszcze ciemno. Była w pełni wypoczęta. Pierwszy raz od kilku tygodni. Leniwie mrugała oczyma. Jej głowa unosiła się wraz z klatką piersiową miarowo oddychającego Piotra. Czuła przyjemne ciepło płynące od niego na swoim policzku. Musnęła opuszkami palców jego pierś. Poprawiła nieco głowę, aby móc spojrzeć na jego twarz. Niezbyt jej się to udało. Nie chcąc go obudzić spróbowała unieść się na rękach i przesunąć. Poczuła jednak, że utrudnia jej to ręka chirurga ściskająca ją w pół. Lekarz trzymał ją mocno przy sobie. Przez cały czas ich związku powinna się już do tego przyzwyczaić. Robił tak bardzo często. Miał bardzo twardy sen i nie kontrolował pewnych odruchów. Opadła ponownie na męża. Zagryzła wargę. Jej chęci spaliły na panewce. Postanowiła chociaż przekręcić się na plecy, co z wielkim trudem- po próbie numer 3- jej się udało.
     Wlepiła wzrok w sufit. Odruchowo złożyła ręce na dłoni Piotra i przycisnęła mocniej do siebie. Poczuła jak mężczyzna splata ich palce. Ucałował ją w głowę.
-Dlaczego nie śpisz?- zapytała.
-Bo pewien osobnik nie potrafi grzecznie spać tylko musi się non stop wiercić.
-Przepraszam. Nie chciałam Cię obudzić.- stwierdziła pokornie.
-I myślisz, że takie zwykłe przepraszam starczy?- zapytał swobodnie obracając kobietę i przyciągając ku sobie, jakby była piórkiem.
-Nie wiem, jak mogłabym Ci to wynagrodzić.- odparła z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Niech pomyślę.- pocałował ją.- Może.- ucałował ją w szyję.- Znajdziemy wspólnie jakiś sposób.- wsunął powoli dłonie pod jej koszulkę.
-Tak. Myślę, że razem coś wymyślimy.- wyszeptała gładząc dłońmi jego tors, na którym się opierała.
       Przeszedł ją przyjemny dreszcz. Czując dotyk swojego mężczyzny na swojej skórze jej wnętrze stopniowo wypełniało ciepło. Gawryło nie zaprzestając pocałunków niespiesznie przesuwał ku górze swoje ręce. Mimo wielkiego pragnienia chciał delektować się tą chwilą. Bardzo długo nie uprawiali seksu. Za długo. Brakowało mu tego. Wiedział, że Hanie również. Nie umieli jednak przełamać pewnych oporów. Często o tym rozmawiali. Próbowali, ale jakoś nie do końca im to wychodziło. Dlatego nie chciał zmarnować tej ich okazji. Smakował jej ust. Przymknęła oczy. Chciała się ponieść. Odizolować od ostatniego czasu, od problemów, które miała.  Mimowolnie uśmiechnęła się. Zdjął jej koszulkę. Ponownie przejechał dłońmi wzdłuż jej kręgosłupa.  Zaczęli dawno zapomnianą grę. Grę uczuć, emocji. Pełną napięć.  Co chwilę skradali sobie pocałunki. Badali wzajemnie swoje reakcje. Na nowo. Uczyli się siebie. Inicjatywę przejmował Piotr, by zaraz oddać ją swobodnie żonie. Bawili się sobą. Trochę zwodzili. Jak para nastolatków, którymi już dawno nie byli, cieszyli się miłością. Wzajemną obecnością. Nie zwracali uwagi na nic skupieni na sobie.
      Za oknem  zaczęło już świtać. Słońce nieśmiało wpadało przez okno do sypialni państwa Gawryło. Leżeli odwróceni w jego stronę. Nie spali. Jeszcze przed chwilą przeżywali wyjątkowe chwile, a teraz wtuleni normowali oddechy. Trzymali się delikatnie za ręce. Goldberg bawiła się obrączką bruneta. Chirurg powoli przysypiał. Uniosła nieco jego dłoń wraz ze swoją do słońca. Promienie odbiły się nieśmiało od lśniącego, złotego krążka na palcu mężczyzny. Myślała, jak wielki błąd popełnili oboje, jak wiele razy się skrzywdzili, a mimo to wracali do siebie. Nie mogli bez siebie żyć. Czy właśnie na tym nie polega prawdziwa miłość? Poparta przyjaźnią? Zrozumieniem? Z ich charakterami ciężko było wytrzymać, ale prawdziwe uczucie zawsze zwyciężało każdą próbę. Co jeszcze miało ich spotkać? Nie wiedziała, ale chciała tylko jednego, aby u jej boku był Piotr. Nikt inny.
      Do świata przywrócił ją dzwoniący telefon. Budzik. Dochodziła 7, a o 9 powinna być w szpitalu.  Usłyszała chrapanie. Gawryło rzecz jasna zasnął. Ostatecznie miał wolne i mógł sobie na to pozwolić. Ruszyła się w takim razie. O dziwo bez oporów udało jej się wstać. Nie chciało jej się co prawda jechać do szpitala. Wolałaby spędzić ten dzień z Tosią i Piotrem, ale Krzysztof z pewnością nie przyjął by do wiadomości, że nie stawi się ona na dyżur. I tak fakt, iż z dnia na dzień poszła na urlop była mu nie w nos. Tym bardziej, że po jej stronie stanął Tretter- kolejny raz z resztą- który wyraził stanowczą dezaprobatę wobec zachowania młodego ordynatora w stosunku do niej i niego samego. Radwan musiał zagryźć wargi na dyrektora, kiedy ten dość ostro dał mu do zrozumienia, że jego władza jest dużo wyższa od ginekologa i jego decyzji nikt podważać nie będzie.
     Z uczuciem niesmaku na samą myśl o wymówkach szefa, które ten z pewnością będzie jej robił trafiła do kuchni uprzednio ubierając się, na wypadek, gdyby młoda Soszyńska nie postanowiła zawędrować w to samo miejsce, co ona. Stała właśnie oparta o blat i czekała aż czajnik zacznie gwizdać i będzie mogła zalać herbatę. Usłyszała tupot stóp na panelach i po chwili usłyszała ciche przywitanie.
-Dzień dobry ciociu!- rzuciła zaspana Tosia.
-Cześć kochanie. Wyspana? Głodna?- zapytała uśmiechając się do dziecka Hana.
-Bardzo. Masz płatki?
-Mam. Twoje ulubione.- stwierdziła lekarka sięgając kolejno do szafki, a następnie do lodówki wyciągając pudełko z cynamonowymi kwadracikami i karton mleka.
      Postawiła na stole dwie miski i łyżki. Nasypała im obu po porcji i zalała mlekiem. Zjadły rozmawiając i żartując. Lubiły się. To trzeba przyznać. Blondynka złapała nie najgorszy kontakt z córką Piotra. Między jednym żartem a drugim w drzwiach kuchni stanął Gawryło. Jak zwykle z rozczochraną czupryną i mętnym spojrzeniem. Hana wstawiała właśnie brudne naczynia do zlewu. Spojrzała rozbawiona na męża. Również Tosia nie kryła uśmiechu na widok taty. Rzadko miała okazję zobaczyć go aż tak nieprzytomnego z rana.
-Piotr, zrób sobie lepiej kawy. Nie za dobrze wyglądasz. – stwierdziła pogodnie.- Ja już muszę iść. Jak się spóźnię to urwą mi głowę.
      Niezbyt rozumiejąc, co się wokoło niego dzieje skinął głową i opadł na krzesło obok. Blondynka ucałowała go w policzek i pożegnała się z małą. Pośpiesznie wyszła z mieszkania. Droga do szpitala niemiłosiernie jej się dłużyła. Słuchała muzyki w radiu. Trochę bała się iść do pracy. Bała się tego, co tam zastanie. Nie mogła wiecznie uciekać, ale spotkanie z Krzysztofem napawało ją niemałym lękiem. Wjechała na parking i w oddali ujrzała jego postać. Wychodził ze szpitala. Ulżyło jej. Skończył dyżur, a to oznaczało, że dzisiaj się z nim nie spotka. Zaparkowała spokojnie i pewna siebie udała się do szpitala. Czuła się znowu w swoim żywiole. Od drzwi zaatakowały ją pielęgniarki. Odebrała od nich kartoteki i ruszyła na ginekologię. Rozłożyła się niespiesznie w swoim gabinecie. Do pierwszej pacjentki miała jeszcze trochę czasu. Usiadła, więc w swoim fotelu i otworzyła dokumentację. Zagłębiła się w lekturze. Po kilkunastu minutach usłyszała szmer. Odwróciła się w stronę drzwi.
-Witaj. Musimy pilnie porozmawiać.- usłyszała charakterystyczny głos.
      Konfrontacja, którą miała mieć nadzieję za sobą właśnie stała się faktem. Na twarzy Krzysztofa malowały się różne emocje. Był wyraźnie zdenerwowany, a zacięte spojrzenie zwiastowało, że niekoniecznie będzie to dla niej miła rozmowa. Odetchnęła głęboko.
-W jakiej sprawie?- zapytała spokojnie.
-Chodzi o nas…- stwierdził chłodno patrząc na nią wzrokiem bazyliszka.
    Zrobiło jej się gorąco i przełknęła ślinę. Gorzej już być nie mogło. Czy, aby na pewno?

Zapraszam kochani do komentowania i udostępniania bloga. Liczę na Was! ;) Mam nadzieję, że ktoś jeszcze o nim pamięta i poczyta sobie w trakcie tych Świąt. Pozdrawiam ciepło! Wasza Agnes!