Obudziła się. Za
oknem było jeszcze ciemno. Była w pełni wypoczęta. Pierwszy raz od kilku
tygodni. Leniwie mrugała oczyma. Jej głowa unosiła się wraz z klatką piersiową
miarowo oddychającego Piotra. Czuła przyjemne ciepło płynące od niego na swoim
policzku. Musnęła opuszkami palców jego pierś. Poprawiła nieco głowę, aby móc
spojrzeć na jego twarz. Niezbyt jej się to udało. Nie chcąc go obudzić
spróbowała unieść się na rękach i przesunąć. Poczuła jednak, że utrudnia jej to
ręka chirurga ściskająca ją w pół. Lekarz trzymał ją mocno przy sobie. Przez
cały czas ich związku powinna się już do tego przyzwyczaić. Robił tak bardzo
często. Miał bardzo twardy sen i nie kontrolował pewnych odruchów. Opadła
ponownie na męża. Zagryzła wargę. Jej chęci spaliły na panewce. Postanowiła
chociaż przekręcić się na plecy, co z wielkim trudem- po próbie numer 3- jej
się udało.
Wlepiła wzrok w
sufit. Odruchowo złożyła ręce na dłoni Piotra i przycisnęła mocniej do siebie.
Poczuła jak mężczyzna splata ich palce. Ucałował ją w głowę.
-Dlaczego nie śpisz?- zapytała.
-Dlaczego nie śpisz?- zapytała.
-Bo pewien osobnik nie potrafi grzecznie spać tylko musi się
non stop wiercić.
-Przepraszam. Nie chciałam Cię obudzić.- stwierdziła
pokornie.
-I myślisz, że takie zwykłe przepraszam starczy?- zapytał
swobodnie obracając kobietę i przyciągając ku sobie, jakby była piórkiem.
-Nie wiem, jak mogłabym Ci to wynagrodzić.- odparła z
delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Niech pomyślę.- pocałował ją.- Może.- ucałował ją w szyję.-
Znajdziemy wspólnie jakiś sposób.- wsunął powoli dłonie pod jej koszulkę.
-Tak. Myślę, że razem coś wymyślimy.- wyszeptała gładząc
dłońmi jego tors, na którym się opierała.
Przeszedł ją
przyjemny dreszcz. Czując dotyk swojego mężczyzny na swojej skórze jej wnętrze
stopniowo wypełniało ciepło. Gawryło nie zaprzestając pocałunków niespiesznie
przesuwał ku górze swoje ręce. Mimo wielkiego pragnienia chciał delektować się
tą chwilą. Bardzo długo nie uprawiali seksu. Za długo. Brakowało mu tego.
Wiedział, że Hanie również. Nie umieli jednak przełamać pewnych oporów. Często
o tym rozmawiali. Próbowali, ale jakoś nie do końca im to wychodziło. Dlatego
nie chciał zmarnować tej ich okazji. Smakował jej ust. Przymknęła oczy. Chciała
się ponieść. Odizolować od ostatniego czasu, od problemów, które miała. Mimowolnie uśmiechnęła się. Zdjął jej
koszulkę. Ponownie przejechał dłońmi wzdłuż jej kręgosłupa. Zaczęli dawno zapomnianą grę. Grę uczuć,
emocji. Pełną napięć. Co chwilę skradali
sobie pocałunki. Badali wzajemnie swoje reakcje. Na nowo. Uczyli się siebie.
Inicjatywę przejmował Piotr, by zaraz oddać ją swobodnie żonie. Bawili się
sobą. Trochę zwodzili. Jak para nastolatków, którymi już dawno nie byli,
cieszyli się miłością. Wzajemną obecnością. Nie zwracali uwagi na nic skupieni
na sobie.
Za oknem zaczęło już świtać. Słońce nieśmiało wpadało przez okno do sypialni państwa Gawryło. Leżeli odwróceni w jego stronę. Nie spali. Jeszcze przed chwilą przeżywali wyjątkowe chwile, a teraz wtuleni normowali oddechy. Trzymali się delikatnie za ręce. Goldberg bawiła się obrączką bruneta. Chirurg powoli przysypiał. Uniosła nieco jego dłoń wraz ze swoją do słońca. Promienie odbiły się nieśmiało od lśniącego, złotego krążka na palcu mężczyzny. Myślała, jak wielki błąd popełnili oboje, jak wiele razy się skrzywdzili, a mimo to wracali do siebie. Nie mogli bez siebie żyć. Czy właśnie na tym nie polega prawdziwa miłość? Poparta przyjaźnią? Zrozumieniem? Z ich charakterami ciężko było wytrzymać, ale prawdziwe uczucie zawsze zwyciężało każdą próbę. Co jeszcze miało ich spotkać? Nie wiedziała, ale chciała tylko jednego, aby u jej boku był Piotr. Nikt inny.
Za oknem zaczęło już świtać. Słońce nieśmiało wpadało przez okno do sypialni państwa Gawryło. Leżeli odwróceni w jego stronę. Nie spali. Jeszcze przed chwilą przeżywali wyjątkowe chwile, a teraz wtuleni normowali oddechy. Trzymali się delikatnie za ręce. Goldberg bawiła się obrączką bruneta. Chirurg powoli przysypiał. Uniosła nieco jego dłoń wraz ze swoją do słońca. Promienie odbiły się nieśmiało od lśniącego, złotego krążka na palcu mężczyzny. Myślała, jak wielki błąd popełnili oboje, jak wiele razy się skrzywdzili, a mimo to wracali do siebie. Nie mogli bez siebie żyć. Czy właśnie na tym nie polega prawdziwa miłość? Poparta przyjaźnią? Zrozumieniem? Z ich charakterami ciężko było wytrzymać, ale prawdziwe uczucie zawsze zwyciężało każdą próbę. Co jeszcze miało ich spotkać? Nie wiedziała, ale chciała tylko jednego, aby u jej boku był Piotr. Nikt inny.
Do świata
przywrócił ją dzwoniący telefon. Budzik. Dochodziła 7, a o 9 powinna być w
szpitalu. Usłyszała chrapanie. Gawryło
rzecz jasna zasnął. Ostatecznie miał wolne i mógł sobie na to pozwolić. Ruszyła
się w takim razie. O dziwo bez oporów udało jej się wstać. Nie chciało jej się
co prawda jechać do szpitala. Wolałaby spędzić ten dzień z Tosią i Piotrem, ale
Krzysztof z pewnością nie przyjął by do wiadomości, że nie stawi się ona na
dyżur. I tak fakt, iż z dnia na dzień poszła na urlop była mu nie w nos. Tym
bardziej, że po jej stronie stanął Tretter- kolejny raz z resztą- który wyraził
stanowczą dezaprobatę wobec zachowania młodego ordynatora w stosunku do niej i
niego samego. Radwan musiał zagryźć wargi na dyrektora, kiedy ten dość ostro
dał mu do zrozumienia, że jego władza jest dużo wyższa od ginekologa i jego
decyzji nikt podważać nie będzie.
Z uczuciem niesmaku na samą myśl o wymówkach szefa, które ten z pewnością będzie jej robił trafiła do kuchni uprzednio ubierając się, na wypadek, gdyby młoda Soszyńska nie postanowiła zawędrować w to samo miejsce, co ona. Stała właśnie oparta o blat i czekała aż czajnik zacznie gwizdać i będzie mogła zalać herbatę. Usłyszała tupot stóp na panelach i po chwili usłyszała ciche przywitanie.
Z uczuciem niesmaku na samą myśl o wymówkach szefa, które ten z pewnością będzie jej robił trafiła do kuchni uprzednio ubierając się, na wypadek, gdyby młoda Soszyńska nie postanowiła zawędrować w to samo miejsce, co ona. Stała właśnie oparta o blat i czekała aż czajnik zacznie gwizdać i będzie mogła zalać herbatę. Usłyszała tupot stóp na panelach i po chwili usłyszała ciche przywitanie.
-Dzień dobry ciociu!- rzuciła zaspana Tosia.
-Cześć kochanie. Wyspana? Głodna?- zapytała uśmiechając się
do dziecka Hana.
-Bardzo. Masz płatki?
-Mam. Twoje ulubione.- stwierdziła lekarka sięgając kolejno
do szafki, a następnie do lodówki wyciągając pudełko z cynamonowymi
kwadracikami i karton mleka.
Postawiła na
stole dwie miski i łyżki. Nasypała im obu po porcji i zalała mlekiem. Zjadły
rozmawiając i żartując. Lubiły się. To trzeba przyznać. Blondynka złapała nie
najgorszy kontakt z córką Piotra. Między jednym żartem a drugim w drzwiach
kuchni stanął Gawryło. Jak zwykle z rozczochraną czupryną i mętnym spojrzeniem.
Hana wstawiała właśnie brudne naczynia do zlewu. Spojrzała rozbawiona na męża.
Również Tosia nie kryła uśmiechu na widok taty. Rzadko miała okazję zobaczyć go
aż tak nieprzytomnego z rana.
-Piotr, zrób sobie lepiej kawy. Nie za dobrze wyglądasz. –
stwierdziła pogodnie.- Ja już muszę iść. Jak się spóźnię to urwą mi głowę.
Niezbyt
rozumiejąc, co się wokoło niego dzieje skinął głową i opadł na krzesło obok.
Blondynka ucałowała go w policzek i pożegnała się z małą. Pośpiesznie wyszła z
mieszkania. Droga do szpitala niemiłosiernie jej się dłużyła. Słuchała muzyki w
radiu. Trochę bała się iść do pracy. Bała się tego, co tam zastanie. Nie mogła
wiecznie uciekać, ale spotkanie z Krzysztofem napawało ją niemałym lękiem.
Wjechała na parking i w oddali ujrzała jego postać. Wychodził ze szpitala.
Ulżyło jej. Skończył dyżur, a to oznaczało, że dzisiaj się z nim nie spotka.
Zaparkowała spokojnie i pewna siebie udała się do szpitala. Czuła się znowu w
swoim żywiole. Od drzwi zaatakowały ją pielęgniarki. Odebrała od nich kartoteki
i ruszyła na ginekologię. Rozłożyła się niespiesznie w swoim gabinecie. Do
pierwszej pacjentki miała jeszcze trochę czasu. Usiadła, więc w swoim fotelu i
otworzyła dokumentację. Zagłębiła się w lekturze. Po kilkunastu minutach
usłyszała szmer. Odwróciła się w stronę drzwi.
-Witaj. Musimy pilnie porozmawiać.- usłyszała
charakterystyczny głos.
Konfrontacja,
którą miała mieć nadzieję za sobą właśnie stała się faktem. Na twarzy
Krzysztofa malowały się różne emocje. Był wyraźnie zdenerwowany, a zacięte
spojrzenie zwiastowało, że niekoniecznie będzie to dla niej miła rozmowa.
Odetchnęła głęboko.
-W jakiej sprawie?- zapytała spokojnie.
-Chodzi o nas…- stwierdził chłodno patrząc na nią wzrokiem
bazyliszka.
Zrobiło jej się
gorąco i przełknęła ślinę. Gorzej już być nie mogło. Czy, aby na pewno?
Zapraszam kochani do komentowania i udostępniania bloga. Liczę na Was! ;) Mam nadzieję, że ktoś jeszcze o nim pamięta i poczyta sobie w trakcie tych Świąt. Pozdrawiam ciepło! Wasza Agnes!
Zapraszam kochani do komentowania i udostępniania bloga. Liczę na Was! ;) Mam nadzieję, że ktoś jeszcze o nim pamięta i poczyta sobie w trakcie tych Świąt. Pozdrawiam ciepło! Wasza Agnes!
Ty wiesz Agnes, że ja uwielbiam twoje opowiadania! Czekam na kolejną część!
OdpowiedzUsuńPo prostu cudo <3333 Ne moge doczekac sie nastepnej czesci :**
OdpowiedzUsuńczekam na więcej
OdpowiedzUsuńNie wierzę!
OdpowiedzUsuńWchodzę sobie z nudów. Na różnych blogach cisza. To pomyślałam "Może chociaż tutaj".
Łał myślałam, że nie masz czasu na prowadzenie bloga. Miło coś poczytać, nawet krótkiego. Cokolwiek.
Wytrwałości w pisaniu.
Pozdrawiam serdecznie.
uwielbiam i chcę więcej !!
OdpowiedzUsuńL.
Agnes, nie ociągaj się ! :D
OdpowiedzUsuńKiedy next
OdpowiedzUsuńKiedy next
OdpowiedzUsuńCzekamy :))
OdpowiedzUsuńAgnes!! Czekamy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń