Przekroczyła
próg szpitala. Panujący za oknem mrok powodował u niej dodatkowy dreszczyk
emocji. W samym budynku światła były już przygaszone. Na korytarzach nie było
żywej duszy. Widok rzadko spotykany w ciągu dnia. Krocząc przez kolejne metry
do jej uszu dobiegał jedynie stukot obcasów uderzających o kafelki i z chwili
na chwilę coraz głośniejsze bicie Jej serca. Czuła specyficzne podekscytowanie.
Ale czy powinno w niej takie emocje wzbudzać spotkanie z innym mężczyzną? Nie miała może zbyt wielkich wyrzutów
sumienia, bo jej mąż zachował się równie nie fair wobec niej. Nigdy nie
zabroniłaby mu wyjazdu do córki i byłej kochanki. Miał prawo widywać się ze
swoim dzieckiem i troszczyć się o jego zdrowie, ale nie wygląda to w tej
sytuacji na troskę jedynie o Tosię. Była bardzo zazdrosna o Magdę, a to, że nic
jej nie powiedział po prostu ją zirytowało. Czy zrobił to w odwecie? Być może. Nie chciała
jednak rozwijać tej myśli. Nie chciała zwyczajnie o nim myśleć w tym czasie.
Doszła na
ginekologię. Stanęła przed odpowiednimi drzwiami. Energicznie nacisnęła klamkę
i żwawo weszła do pomieszczenia. Dotychczas zagracona sala, którą wraz ze
Stefanem i Krzysztofem odwiedziła kilka dni temu, teraz świeciła pustkami. Nie
było w niej śladu ani starych pudeł ani metalowych regałów. Teraz ziemia
wyścielona została starannie gazetami. Po środku klęczał brunet otoczony
kubłami z farbą i siłował się z otworzeniem jednego z nich. Do tej pory nie miała okazji zobaczyć go
jeszcze w tak nieoficjalnym stroju. Zamiast standardowego błękitnego kitla miał
na sobie rozciągnięty biały t-shirt i ciemne spodnie dresowe.
-Hej Krzysztof.- na dźwięk jej głosu odwrócił się gwałtownie
w tył przewracając rzeczy stojące obok niego.
-Hana? Cześć. Wystraszyłaś mnie. – rzekł szczerze zaskoczony
jej widokiem.
-Wystraszyłam? Nie sądziłam, że aż tak źle wyglądam o tej
porze, że aż straszę ludzi.- zażartowała uśmiechnięta.
-Nie, nie. Skądże. Po prostu nie myślałam, że tak szybko się
zjawisz.- odparł już rozluźniony.- To co, bierzemy się do pracy? Im szybciej
zaczniemy, tym szybciej skończymy i będziemy mogli wrócić do domu.
-Tak, tak. Masz rację.- odpowiedziała neutralnym tonem
maskując własną niechęć do powrotu do pustego mieszkania. Dodała biorąc w dłoń
wałek- To od czego zaczynamy?
-Powoli, powoli pani doktor. Najpierw to proponuję Ci się
przebrać, bo pochlapiesz się farbą, a byłoby szkoda.- stwierdził Krzysztof
podając jej gustowny kombinezon malarski.
-Dziękuję za troskę. Bardzo przewidujący jesteś.- odparowała
poszerzając uśmiech i biorąc ów strój w swoje ręce.
-Do usług!- odwzajemnił się jej tym samym.
Było
już grubo po północy. Siedział w swoim
samochodzie na parkingu jednej ze stacji benzynowych mieszczących się na trasie
autostrady biegnącej z Warszawy do Krakowa. Zostało mu już niewiele do
pokonania. Chciał być już przy Tosi, ale
jego organizm odmówił posłuszeństwa. Potrzebował snu i nie pomogły nawet te
trzy kawy, które już wypił. Wolał, więc zjechać i trochę się zdrzemnąć. Nie
potrafił jednak zasnąć. Leżał na niewygodnym, rozłożonym fotelu i myślał o tym, co zaszło w domu
między nim a Haną. Chciał ją przeprosić. Zdążył już ochłonąć po wszystkim i
stwierdził, że faktycznie trochę przegiął. Nie powinien tak na nią naskakiwać. Sam przed sobą nie potrafił wytłumaczyć sobie swojego
zachowania wobec niej, ani tego, dlaczego przemilczał wyjazd. Musiało ją to
dotknąć. Już w drodze wysłał do niej
kilka smsów. Na żadnego nie odpisała. Próbował zadzwonić. Miała wyłączoną
komórkę. Gdzieś może był dalej zły może bardziej na siebie niż na nią.
Denerwował się, że coś się stało. Martwił się o nią. Zero znaku życia. Może i
ona chciała ochłonąć? Odpocząć od tego, co się wydarzyło i nie miała ochoty na
rozmowę z nim? Miał nadzieję, że tak właśnie jest. Wściekła doktor Goldberg to
jednak nie były przelewki. Doświadczył tego już wielokrotnie. Hana miała
gołębie serce i anielską cierpliwość. Jednak, gdy ktoś jej zalazł za skórę
potrafiła być niesamowicie zawzięta, uparta. Mimo, że wobec najbliższych nie
chowała długo urazy to akurat jemu czasami dawała nauczki. Potrafiła nie
odzywać się do niego dłuższy czas. Taka metoda dotarcia małżeńskiego. W
zasadzie dość skuteczna. Zmuszała do analizy sytuacji zarówno siebie jak i
jego.
Tym razem
jednak nauczony przykładem jej wyjazdu bał się czy lekarka nie wpadnie na
podobny pomysł. Sytuacja była niemal
identyczna. Z tą różnicą, że jeśli teraz również wyjechała to dowie się o tym
dużo później. Nie wiedział, ile przyjedzie mu zostać przy byłej kochance i
Tosi. Spróbował ponownie wybrać numer
żony. Ponownie bezskutecznie.
Zrezygnowany przymknął oczy. Musiał zasnąć. Starał się wyłączyć. Kilka
chwil później udało mu się usnąć.
Blondynka
opadła ciężko na ziemie. Oparła się o jedyną niepomalowaną jeszcze ścianę w
niewielkiej salce. Była mocno zmęczona. Niewiele razy w jej dłoniach gościł
wałek, a pędzel bardziej służył do malowania z Tosią niż do odświeżania
zaniedbanych pomieszczeń. Mimo to była zadowolona z osiągniętego wraz z szefem
efektu. Odwalili kawał dobrej roboty w
tak krótkim czasie. Zupełnie sami. Chwilę później dołączył do niej Radwan.
Podobnie jak ona zmęczony, ale szczęśliwy. Siedział milcząc podobnie jak ona
wpatrywał się w świeżo nałożoną farbę.
-Zmęczona? Jak chcesz to możesz już jechać do domu. Sam już
dokończę i posprzątam. Pewnie mąż już się o Ciebie martwi i wolałby mieć Cię
przy sobie. – rzucił przerywając monotonną ciszę.
-Zostanę. Piotr nie czeka. Spokojnie. Nie zostawię Cię
samego z tym.- odparła beznamiętnym tonem.
-Jesteś pewna, że nie będziesz mieć z tego powodu problemów
w domu? W końcu zniknęłaś praktycznie na całą noc do obcego faceta.- drążył
nieubłaganie temat ciesząc się w duchu z obrotu sytuacji.
-Tak. Na pewno. Jego i tak nie ma w domu. Musiał pilnie
wyjechać, więc i tak siedziałabym tam sama.- stwierdziła skruszona.
-No to w takim razie bierzmy się do roboty. Szybko to
skończymy już.- powiedział wstając i wyciągnął ręce, aby pomóc jej wstać.
Chętnie
przystała na jego pomoc. Podała mu dłonie i uniosła się ku górze. Stanęła z nim
oko w oko. Miała dziwne przeczucie.
Krzysztof cały czas jej nie puszczał. Nie bała się go. Wręcz przeciwnie. Jakaś
niejasna siła ciągnęła ją ku niemu. Może to ta atmosfera tutaj panująca albo
kłótnia z Piotrem? Sama nie wiedziała. Widziała teraz przed sobą faceta o
przenikliwym spojrzeniu i tajemniczym błysku w oczach. Intrygował ją. Musiała
to przyznać. Cały czas odkrywała kolejne
jego twarze.
Zbliżył się do
niej. Odruchowo cofnęła się. Za plecami poczuła już ścianę. Nie puszczał jej i
cały czas patrzył w jej oczy. Serce
podeszło jej do gardła, gdy brunet podszedł jeszcze bliżej niej. Poczuła mocny
zapach wody kolońskiej. Nie wiedziała
jak ma się zachować. Nie czuła się zagrożona, ale jej wnętrze krzyczało, że
zmierza to w złym kierunku; że będzie żałowała tego, co może się niedługo tutaj
wydarzyć. Nim zdążyła się zorientować
poczuła na swoich ustach ciepłe, miękkie wargi Krzysztofa. Przymknęła mimowolnie oczy nie do końca
wierząc w to, co się właśnie stało. Lekarz wyczuł moment i kolejny raz złączyli
się w pocałunku. Tym razem jednak był bardziej dosadny, odważniejszy. Nie
sprzeciwiała się. Zszokowana poddała mu się.
Jego dłonie zawędrowały pod jej kombinezon. Delikatnie gładził jej skórę
na brzuchu i biodrach. Przeszedł ją dreszcz. Odchyliła głowę czując, że jego
pocałunki z ust przeniosły się na szyję zmierzając ku dekoltowi. Zrobiło jej
się gorąco. Wyłączyło się racjonalne myślenie. Odpłynęła gdzieś bardzo daleko,
w miejsce, z którego ciężko wrócić.
Jak Wam się podoba? Obiecuję, że będzie się działo jeszcze więcej, bo to dopiero początek! :D Aaaaa. Jeszcze jedno- ja jestem w stu procentach HAPI! ;) Czytajcie, komentujcie i udostępniajcie, jeśli możecie! Pamiętajcie też o pozostałych opowiadaniach i blogu o serialu Na Krawędzi! Pozdrawiam! Agnes.