Hana i Piotr

Hana i Piotr

poniedziałek, 20 października 2014

You&Me I



         Przekroczyła próg szpitala. Panujący za oknem mrok powodował u niej dodatkowy dreszczyk emocji. W samym budynku światła były już przygaszone. Na korytarzach nie było żywej duszy. Widok rzadko spotykany w ciągu dnia. Krocząc przez kolejne metry do jej uszu dobiegał jedynie stukot obcasów uderzających o kafelki i z chwili na chwilę coraz głośniejsze bicie Jej serca. Czuła specyficzne podekscytowanie. Ale czy powinno w niej takie emocje wzbudzać spotkanie z innym mężczyzną?  Nie miała może zbyt wielkich wyrzutów sumienia, bo jej mąż zachował się równie nie fair wobec niej. Nigdy nie zabroniłaby mu wyjazdu do córki i byłej kochanki. Miał prawo widywać się ze swoim dzieckiem i troszczyć się o jego zdrowie, ale nie wygląda to w tej sytuacji na troskę jedynie o Tosię. Była bardzo zazdrosna o Magdę, a to, że nic jej nie powiedział po prostu ją zirytowało.  Czy zrobił to w odwecie? Być może. Nie chciała jednak rozwijać tej myśli. Nie chciała zwyczajnie o nim myśleć w tym czasie.
      Doszła na ginekologię. Stanęła przed odpowiednimi drzwiami. Energicznie nacisnęła klamkę i żwawo weszła do pomieszczenia. Dotychczas zagracona sala, którą wraz ze Stefanem i Krzysztofem odwiedziła kilka dni temu, teraz świeciła pustkami. Nie było w niej śladu ani starych pudeł ani metalowych regałów. Teraz ziemia wyścielona została starannie gazetami. Po środku klęczał brunet otoczony kubłami z farbą i siłował się z otworzeniem jednego z nich.  Do tej pory nie miała okazji zobaczyć go jeszcze w tak nieoficjalnym stroju. Zamiast standardowego błękitnego kitla miał na sobie rozciągnięty biały t-shirt i ciemne spodnie dresowe.
-Hej Krzysztof.- na dźwięk jej głosu odwrócił się gwałtownie w tył przewracając rzeczy stojące obok niego.
-Hana? Cześć. Wystraszyłaś mnie. – rzekł szczerze zaskoczony jej widokiem.
-Wystraszyłam? Nie sądziłam, że aż tak źle wyglądam o tej porze, że aż straszę ludzi.- zażartowała uśmiechnięta.
-Nie, nie. Skądże. Po prostu nie myślałam, że tak szybko się zjawisz.- odparł już rozluźniony.- To co, bierzemy się do pracy? Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy i będziemy mogli wrócić do domu.
-Tak, tak. Masz rację.- odpowiedziała neutralnym tonem maskując własną niechęć do powrotu do pustego mieszkania. Dodała biorąc w dłoń wałek- To od czego zaczynamy?
-Powoli, powoli pani doktor. Najpierw to proponuję Ci się przebrać, bo pochlapiesz się farbą, a byłoby szkoda.- stwierdził Krzysztof podając jej gustowny kombinezon malarski.
-Dziękuję za troskę. Bardzo przewidujący jesteś.- odparowała poszerzając uśmiech i biorąc ów strój w swoje ręce.
-Do usług!- odwzajemnił się jej tym samym.
                Było już grubo po północy.  Siedział w swoim samochodzie na parkingu jednej ze stacji benzynowych mieszczących się na trasie autostrady biegnącej z Warszawy do Krakowa. Zostało mu już niewiele do pokonania.  Chciał być już przy Tosi, ale jego organizm odmówił posłuszeństwa. Potrzebował snu i nie pomogły nawet te trzy kawy, które już wypił. Wolał, więc zjechać i trochę się zdrzemnąć. Nie potrafił jednak zasnąć. Leżał na niewygodnym, rozłożonym  fotelu i myślał o tym, co zaszło w domu między nim a Haną. Chciał ją przeprosić. Zdążył już ochłonąć po wszystkim i stwierdził, że faktycznie trochę przegiął. Nie powinien tak na nią naskakiwać.  Sam przed sobą  nie potrafił wytłumaczyć sobie swojego zachowania wobec niej, ani tego, dlaczego przemilczał wyjazd. Musiało ją to dotknąć.  Już w drodze wysłał do niej kilka smsów. Na żadnego nie odpisała. Próbował zadzwonić. Miała wyłączoną komórkę. Gdzieś może był dalej zły może bardziej na siebie niż na nią. Denerwował się, że coś się stało. Martwił się o nią. Zero znaku życia. Może i ona chciała ochłonąć? Odpocząć od tego, co się wydarzyło i nie miała ochoty na rozmowę z nim? Miał nadzieję, że tak właśnie jest. Wściekła doktor Goldberg to jednak nie były przelewki. Doświadczył tego już wielokrotnie. Hana miała gołębie serce i anielską cierpliwość. Jednak, gdy ktoś jej zalazł za skórę potrafiła być niesamowicie zawzięta, uparta. Mimo, że wobec najbliższych nie chowała długo urazy to akurat jemu czasami dawała nauczki. Potrafiła nie odzywać się do niego dłuższy czas. Taka metoda dotarcia małżeńskiego. W zasadzie dość skuteczna. Zmuszała do analizy sytuacji zarówno siebie jak i jego. 
          Tym razem jednak nauczony przykładem jej wyjazdu bał się czy lekarka nie wpadnie na podobny pomysł.  Sytuacja była niemal identyczna. Z tą różnicą, że jeśli teraz również wyjechała to dowie się o tym dużo później. Nie wiedział, ile przyjedzie mu zostać przy byłej kochance i Tosi.  Spróbował ponownie wybrać numer żony. Ponownie bezskutecznie.  Zrezygnowany przymknął oczy. Musiał zasnąć. Starał się wyłączyć. Kilka chwil później udało mu się usnąć.
             Blondynka opadła ciężko na ziemie. Oparła się o jedyną niepomalowaną jeszcze ścianę w niewielkiej salce. Była mocno zmęczona. Niewiele razy w jej dłoniach gościł wałek, a pędzel bardziej służył do malowania z Tosią niż do odświeżania zaniedbanych pomieszczeń. Mimo to była zadowolona z osiągniętego wraz z szefem efektu.  Odwalili kawał dobrej roboty w tak krótkim czasie. Zupełnie sami. Chwilę później dołączył do niej Radwan. Podobnie jak ona zmęczony, ale szczęśliwy. Siedział milcząc podobnie jak ona wpatrywał się w świeżo nałożoną farbę.
-Zmęczona? Jak chcesz to możesz już jechać do domu. Sam już dokończę i posprzątam. Pewnie mąż już się o Ciebie martwi i wolałby mieć Cię przy sobie. – rzucił przerywając monotonną ciszę.
-Zostanę. Piotr nie czeka. Spokojnie. Nie zostawię Cię samego z tym.- odparła beznamiętnym tonem.
-Jesteś pewna, że nie będziesz mieć z tego powodu problemów w domu? W końcu zniknęłaś praktycznie na całą noc do obcego faceta.- drążył nieubłaganie temat ciesząc się w duchu z obrotu sytuacji.
-Tak. Na pewno. Jego i tak nie ma w domu. Musiał pilnie wyjechać, więc i tak siedziałabym tam sama.- stwierdziła skruszona.
-No to w takim razie bierzmy się do roboty. Szybko to skończymy już.- powiedział wstając i wyciągnął ręce, aby pomóc jej wstać.            
         Chętnie przystała na jego pomoc. Podała mu dłonie i uniosła się ku górze. Stanęła z nim oko w oko.  Miała dziwne przeczucie. Krzysztof cały czas jej nie puszczał. Nie bała się go. Wręcz przeciwnie. Jakaś niejasna siła ciągnęła ją ku niemu. Może to ta atmosfera tutaj panująca albo kłótnia z Piotrem? Sama nie wiedziała. Widziała teraz przed sobą faceta o przenikliwym spojrzeniu i tajemniczym błysku w oczach. Intrygował ją. Musiała to przyznać.  Cały czas odkrywała kolejne jego twarze.
       Zbliżył się do niej. Odruchowo cofnęła się. Za plecami poczuła już ścianę. Nie puszczał jej i cały czas patrzył w jej oczy.  Serce podeszło jej do gardła, gdy brunet podszedł jeszcze bliżej niej. Poczuła mocny zapach wody kolońskiej.  Nie wiedziała jak ma się zachować. Nie czuła się zagrożona, ale jej wnętrze krzyczało, że zmierza to w złym kierunku; że będzie żałowała tego, co może się niedługo tutaj wydarzyć.  Nim zdążyła się zorientować poczuła na swoich ustach ciepłe, miękkie wargi Krzysztofa.  Przymknęła mimowolnie oczy nie do końca wierząc w to, co się właśnie stało. Lekarz wyczuł moment i kolejny raz złączyli się w pocałunku. Tym razem jednak był bardziej dosadny, odważniejszy. Nie sprzeciwiała się. Zszokowana poddała mu się.  Jego dłonie zawędrowały pod jej kombinezon. Delikatnie gładził jej skórę na brzuchu i biodrach. Przeszedł ją dreszcz. Odchyliła głowę czując, że jego pocałunki z ust przeniosły się na szyję zmierzając ku dekoltowi. Zrobiło jej się gorąco. Wyłączyło się racjonalne myślenie. Odpłynęła gdzieś bardzo daleko, w miejsce, z którego ciężko wrócić.                   


Jak Wam się podoba? Obiecuję, że będzie się działo jeszcze więcej, bo to dopiero początek! :D Aaaaa. Jeszcze jedno- ja jestem w stu procentach HAPI! ;) Czytajcie, komentujcie i udostępniajcie, jeśli możecie! Pamiętajcie też o pozostałych opowiadaniach i blogu o serialu Na Krawędzi! Pozdrawiam! Agnes.                            

niedziela, 12 października 2014

Nietematycznie!

Witajcie!
Dziś pozwolę sobie na trochę nietematyczny post. Kilkukrotnie zapowiadałam to przy okazji poprzednich opowiadań i oto jest. Coś dla fanów serialu Na Krawędzi. Jeśli lubicie czytać to, co zamieszczone jest tutaj to mam nadzieję, że równie chętnie zajrzycie też tam. Oczywiście nie zaprzestanę publikowania tutaj, ale chciałam spełnić się też w kryminale! ;) Tak więc zapraszam! A na historię Hany i Piotra możecie przygotować się w tym tygodniu. ;)


http://na-krawedzi-3-by-agnes.blogspot.com/

sobota, 11 października 2014

You & Me Prolog

Witajcie!
Minął ponad miesiąc od ostatniego posta. Wybaczcie, jeśli ktoś z Was jeszcze tutaj zaglądał i czytał. Najzwyczajniej w świecie nie umiałam nic nowego napisać. Udało mi się jednak tym razem. Krótki prolog do nowego opowiadania. Jestem strasznie ciekawa, co na to powiecie. Nie ukrywam, że to opowiadanie będzie się do pewnego stopnia łączyć z serialem- przynajmniej na początku według informacji, które pewnie ogromna część z Was już zna.Liczę jednak, że będziecie zadowoleni z tego, co przeczytacie. Wiem, wiem. Prolog jest bardzo krótki, ale części powinny już być dłuższe! ;) Zaglądajcie oczywiście do pozostałych opowiadań.
http://hana-i-piotr-historia-by-agnes.blogspot.com/2014/07/blog-post.html
http://hana-i-piotr-historia-by-agnes.blogspot.com/p/gra-o-zycie.html
http://hana-i-piotr-historia-by-agnes.blogspot.com/p/magia-swiat
http://hana-i-piotr-historia-by-agnes.blogspot.com/2014/09/pozor.html.html

 
Miłego czytania! :)


PROLOG

-Piotr, dlaczego Ty mi to znowu robisz?-rzuciła blondynka z żalem w stronę męża.
        Stał przed nią z walizką w dłoni i za bardzo nie wiedział, co ma Jej odpowiedzieć. Chciał jechać do Tosi. To Jego dziecko. Najwidoczniej Hana dość opatrznie go zrozumiała.
-Tosia to nie jedyny powód. W ogóle, dlaczego Ty mi o tym nie powiedziałeś wcześniej? Ukrywasz to jakbyś chciał uciec.
-To nie ja uciekłem od problemów. To Ty zostawiłaś mnie bez słowa niemal na miesiąc.- wybuchnął.
       Wzrok jakim zmierzyła go Goldberg był krwiożerczy.  Takiego chłodu w Jej oczach nie widział dawno. Przeklinał się w myślach, że nie ugryzł się w język. Ominęła go i usiadła na sofie. Nie chciał nawet na nią patrzeć. Nie wiedział, czy ma się odezwać.  Nie chciał bardziej zaognić sytuacji.
-Kocham Cię Hana.- rzucił stojąc przy drzwiach.
     Wyszedł. W Jej uszach dalej dźwięczały słowa wyznania. Jej serce jednak nie zapłonęło tak, jak to bywa zazwyczaj. Pozostała niewzruszona. Przymknęła oczy. Odcięła się od myśli.
    Kilka minut później zawibrowała jej komórka. Od niechcenia odczytała SMS nie zwracając w zasadzie uwagi na nadawcę.
   Ucieszyła się. Poczuła pewne ukłucie w sercu. Uśmiechnęła się. Przyjemne ciepło wypełniło jej wnętrze. Pospiesznie udała się do przedpokoju, Ubrała się i wyszła ze świadomością, że Jej życie uległo diametralnej i nieodwracalnej zmianie.
   Nie była jednak do końca pewna, czy właśnie tego chciała. Zawierzyła jednak ślepemu losowi.