Hana i Piotr

Hana i Piotr

wtorek, 22 września 2015

You&Me IV



-Tak? O co chodzi, panie ordynatorze?- zapytała najbardziej służbowym tonem na jaki pozwalał jej rosnący niepokój.
-Pani doktor, zapewne pamięta pani pacjentkę z wrodzoną wadą narządów rodnych. Otóż zostaliśmy zaproszeni oboje do udziału w zabiegu rekonstrukcji plastycznej, które profesor Kostecki przeprowadzi w swojej klinice. Musimy skompletować wszystkie niezbędne badania. Dziewczyna powinna się zgłosić około 11 do nas na oddział. Wykaz wyników ma pani na biurku. Proszę się tym zająć.
-Dobrze. Dopilnuję wszystkiego.- odparła lekarka na wywód swojego przełożonego.
-Doskonale.- stwierdził zakładając w swoim stylu ręce za sobą.- Wyjazd jutro o 8 rano z parkingu szpitala. Proszę być punktualnie.
-Panie ordynatorze.- zaczęła Hana postanawiając nie odpuścić. Nie zamierzała nigdzie jechać ze swoim szefem nawet jeśli chodziło o obowiązki służbowe, zwłaszcza, gdy wrócił Piotr.- Z Krakowa wrócił mój mąż. Nie mogę wyjechać nawet na jeden dzień. Muszę pomóc mu zająć się córką.
-Niestety pani doktor. Pani mąż będzie musiał poradzić sobie sam. Rozmawiałem już z dyrektorem Tretterem, który wyraźnie zaznaczył, że oboje mamy udać się na ten zabieg, gdyż profesor rozmawiał z nim o naszym udziale i nie wyobraża sobie, abyśmy tam nie byli.- powiedział z nieukrywaną satysfakcją w głosie Radwan dumny z poparcia osoby, której autorytet znał u lekarki i wiedział, że pozycja dyrektora starczy, aby zmusić Goldberg do takiego wyjazdu.- Do zobaczenia pani doktor!- dorzucił do skołowanej Hany, gdy ta wlepiła w niego swoje spojrzenie i nie wiedziała, co powiedzieć.
            Ginekolog wyszedł. Blondynka została sama. Bardzo zdenerwowała ją postawa zarówno dyrektora, jak i Radwana, który wręcz emanował większą bezczelnością i pewnością siebie niż zwykle. Dosunęła się do biurka i schowała twarz w dłonie. Będzie musiała wytłumaczyć Piotrowi ten nagły wyjazd. Ale to później. Otrząsnęła się. Spojrzała na zegarek. Dochodziła powoli 11. Niebawem miała przyjść pacjentka. Szybko odnalazła w gąszczu notatek zestawienie badań, które miała u niej przeprowadzić. Szykował jej się bardzo pracowity dyżur.
               Nie myliła się. Dzień ciągnął się jej niesłychanie długo. Z samego rana zbadała kilkadziesiąt kobiet, które umówiły się do niej na terminowe kontrole, a także odebrała dwa porody. W wolnych chwilach zajmowała się Pauliną. Musiała sprężać się z wykonaniem wszystkiego na czas. Dodatkowo  Radwan starał się wywrzeć na nią maksymalnie największą presję. Dzwonił mniej więcej co godzinę i nieustannie dopytywał o wyniki dziewczyny. Miała ochotę wygarnąć mu tą uciążliwość. Jednak na jego obronę przemawiał fakt, że Paulina miała podwyższony poziom bakterii w organizmie i musieli to kontrolować. Gdyby ich poziom nie zmalał dziewczyna nie mogła by zostać następnego dnia zoperowana. Martwiła się tym. Przejmowała się losem każdej swojej pacjentki, ale właśnie Pauliny było jej bardzo szkoda. Młoda, ładna i wykształcona dziewczyna z pasją, która ze swej choroby uczyniła temat swojego bloga i stara się wspierać swoim przykładem inne kobiety dotknięte tą przypadłością. Miała nadzieję, że Darek, który zmieniał ją na nocną zmianę da radę opanować sytuację.
                Punkt 17 Goldberg opuściła mury szpitala. Maksymalnie zmęczona i zdeprymowana. Chciała jakoś poprawić sobie nastrój. Przed samym wyjściem Krzysztof zadzwonił do niej umawiając szczegóły jutrzejszego wyjazdu. Mieli po operacji zostać na noc w przyszpitalnym hotelu i wrócić dopiero następnego dnia rano. Blondynkę wyprowadziło to całkowicie z równowagi, ale musiała to przełknąć. W drodze do domu jak zwykle stała w korku. Odpaliła w odtwarzaczu jedną z wielu płyt i odpłynęła w świat dźwięków. Pod blokiem pojawiła się późno. Stwierdziła, że zajedzie jeszcze po tort czekoladowy. Uwielbiała czekoladę i chciała też zrobić przyjemność Tosi. W głowie starała się wymyślić skuteczną przemowę przebłagalną dla Piotra, która choć trochę załagodziłaby jego zdenerwowanie na wieść o wyjeździe. Goldeberg sama prawdziwie nie chciała tam jechać. Szczerze obawiała się tego, co może się zdarzyć tam na miejscu ze strony Radwana. Nie udało jej się wymazać z pamięci nie tak dawnych wydarzeń między nimi. Zamyślona dotarła schodami pod drzwi mieszkania. Niepewnie przekręciła klucz w zamku i weszła do środka. Gawryło z Tosią śmiali się i wygłupiali na tyle głośno, że nie słyszeli, gdy weszła. Spokojnie rozłożyła swoje rzeczy w przedpokoju i z pudełkiem w ręce przekroczyła próg pokoju. Mężczyzn wraz z córką łaskotali się na kanapie. Blondynce zrobiło się cieplej na sercu i mimowolnie się uśmiechnęła się. Tak właśnie chciała, aby wyglądała jej pełna rodzina. Traktowała Antosie jak swoja córkę, nawet, gdy jej matka była temu stanowczo przeciwna. Lubiły się. Lekarka w zasadzie zdążyła już zapomnieć z jakiego powodu dziewczynka z nimi zamieszkała i co w ostatnim czasie robił jej mąż. Ale dla niej na tym polegała i polega prawdziwa miłość i rzeczywista bliskość między ludźmi. Na akceptacji totalnej i pamiętaniu tylko dobrych rzeczy, z pominięciem bólu.
     Zakaszlała. Skupiła na sobie rozbawione spojrzenia dziewczynki i męża. Pomachała im, a w mgnieniu oka u jej boku pojawił się brunet i wpił się w jej usta.
- Dobrze, że jesteś.- szepnął tuląc ją na powitanie.- Idź do kuchni po obiad. My już jedliśmy. Weź talerz i przyjdź do salonu. Musimy porozmawiać o jutrzejszym dniu.
-Piotr, bo słuchaj mój szef z dyrektorem zarządzili na jutro wyjazd do kliniki pod Warszawę. Mamy z Krzysztofem asystować przy operacji jednej z naszych pacjentek. Wrócę następnego dnia.- ulżyło jej.  W zasadzie ucieszyła się, że tak gładko poszła jej ta przemowa.
-No to dobrze. Skoro musisz to przecież nic z tym nie zrobimy, ale jak wrócisz to się nie wymigasz.- Gawryło silił się na neutralny ton. Jego mina jednak była dość zacięta. Samo nazwisko przełożonego żony działało na niego jak płachta na byka.
    Tosia przysłuchiwała się rozmowie dorosłych i nie wtrąciła się ani słowem. Było jej trochę przykro, że nie spędzi z Haną więcej czasu niżby chciała. Brakowało jej mamy i miała bardzo dużą nadzieję, że lekarka da jej trochę swojej uwagi, której potrzebowała.
      Goldberg postanowiła rozluźnić atmosferę.
-No to w takim razie, co robimy jak wrócę? Basen, park i spacer czy kino? Jakieś pomysły macie?- zagadnęła wchodząc do kuchni.
        Po pytaniu rozgorzała burzliwa dyskusja między dziewczynką a Piotrem. Pani doktor włączyła się w nią na etapie, gdy rozważali, które z nich więcej razy zjedzie na największej zjeżdżalni w aquaparku. Wieczór trzeba przyznać należał do niezwykle udanych. Zjedli ciasto, wygłupiali się przy okazji gry w jedną z planszówek. Brunet może był dalej nieco smętny, co lekarka w pełni rozumiała. Jej samej to wszystko było nie na rękę. Położyli się późno spać. Hana przed snem musiała jeszcze upewnić się jaki jest stan pacjentki i omówić szczegóły wyjazdu z Krzysztofem. Czekał ją ciężki dzień. Chirurg natomiast pogrążył się w myślach oczekując na żonę. Zastanawiał się, czy nie byłoby lepiej, gdyby Tosia zamieszkała z nimi tutaj na stałe. Nie dawał mu spokoju też ten wyjazd lekarki. Nie umiał wydumać, dlaczego odkąd pojawił się w Leśnej Górze Radwan towarzyszy mu poczucie, że stanie się coś niedobrego. Poczuł na swojej klatce piersiowej głowę blondynki, która jak zawsze przytulała się do niego przed snem. Ucałował ją w głowę i przygarnął do siebie. Bez słowa zamknął oczy i zasnął.
        Rano zgodnie z umową pojechali wspólnie do szpitala. Gawryło widział niechęć żony do tego wyjazdu. Od śniadania wymienili ze sobą tylko kilka półsłówek. Nastrój Goldberg był naprawdę paskudny. Piotr nie wysiadł nawet z samochodu. Pożegnali się dość ostentacyjnie. Chciał pokazać coś Krzysztofowi, który ich cały czas bacznie obserwował. Poczekał pod szpitalem tak długo, póki transport medyczny z lekarzami na pokładzie nie zniknął za bramą Leśnej Góry. Dopiero wtedy zakomunikował Tosi, że pojadą dziś na cały dzień nad jezioro.
       Brunet odpalił samochód i ruszył przed siebie. Myślami jednak cały czas był przy żonie. Pojechali nad Zalew Zegrzyński. Rozłożyli się z piknikiem na trawie możliwie blisko wody. Na wygłupach w wodzie minęło im kilka, dobrych godzin. Piotr z utęsknieniem spoglądał co jakiś czas na ekran telefonu. Czekał na smsy od żony. Pierwszy przyszedł do niego zaraz po przyjeździe. Następny tuż przed ich powrotem do domu. Goldberg miała właśnie wchodzić na blok. Gawryło ze spokojem mógł oczekiwać na kolejne wiadomości dopiero za kilka godzin. Tosia była tak wykończona całym dniem, że zasnęła już w aucie. Gdy wrócili już do domu, dziewczynka dalej smacznie spała. Lekarz nie miał serca jej budzić, więc zaniósł ją na rękach wprost do łóżka. Upewniwszy się, że mała śpi jak zabita rozsiadł się w swojej sypialni. Dochodziła już 21. Hana nie dawała znaku życia. Stwierdził, że może coś się im przedłużyło. Poszedł dziarsko pod prysznic. Potrzebował długiej kąpieli. Pozwolił gorącym kroplą wody spływać spokojnie po ciele. Było mu  błogo. Trudno było mu się oderwać od tego stanu, ale po kilkunastu minutach ogarnęło go straszne zmęczenie. Wrócił odświeżony do łóżka. Sprawdził jeszcze raz telefon. Dalej cisza. Zaczął się trochę denerwować, ale uznał, że Hana mogła być zwyczajnie zmęczona i dlatego nic nie odpisała mu na kilka wiadomości, które wcześniej wysłał. Oczy powoli zaczęły mu się przymykać. Wysłał żonie jeszcze jednego smsa na dobranoc. Zamknął oczy i dla rozluźnienia zaczął przypominać sobie pewną panią, która dzisiaj nad Zalewem postanowiła go poderwać. Robiła to tak nieudolnie, acz uroczo, że aż cieplej zrobiło mu się na sercu. Sam osobiście nigdy nie zdradziłby świadomie Hany. Musiał jednak przyznać, że podobał się bardzo kobietom. Wiedział, że mógłby mieć każdą, którą tylko by chciał, ale on chciał tylko jedną. Kochał ją ponad wszystko. Odetchnął głębiej i nim się obejrzał zasnął.
       Rano wstał bardzo wcześnie. Miał jechać po Hanę pod szpital. Przygotował się do wyjścia. Czekał. Lekarka późną nocą napisała mu wiadomość, że wszystko w porządku i zobaczą się rano. Uspokoił się. Kilka minut po 8 stał już na parkingu szpitala. Parę chwil później pod szpital podjechał busik i wysiadła z niego Goldberg. Gawryło w momencie wychwycił, że coś jest nie tak. Była nieswoja. Nie spojrzała nawet na Radwana, który wyszedł tuż po niej i usiłował nawiązać z nią rozmowę. Ignorowała go. Piotr zdziwiony obserwował całą sytuację. Był trochę zadowolony. Z drugiej strony zaczął zastanawiać się, co takiego musiało się wydarzyć, że lekarka ma wobec szefa tak negatywne nastawienie. Blondynka ruszyła w stronę ich samochodu. Wsiadła obdarzając męża delikatnym uśmiechem i rzuciła krótkie "Hej" na powitanie.
-Tak się witasz?- zapytał chirurg nachylając się w stronę kobiety chcąc ją pocałować. Hana uchyliła się i buziak zamiast na usta trafił na jej policzek. Zdziwił się.- To jak, kochanie? Jedziemy od ranu na podbój basenu, czy najpierw wolisz do domu?
-Do domu.-stwierdziła szybko.- Przepraszam, ale nie mam siły dzisiaj na nic. Chciałabym położyć się spać.
-Ok.- odparł zszokowany. To Hana starała się zaplanować ten dzień wspólnie i dziwne dla niej, że ot tak zrezygnowała z własnych planów.
      Nie skomentował w żaden sposób zachowania ginekolog. Ruszył w stronę domu. Nawiązał rozmowę z Tosią i obiecał jej, że tylko odstawią Goldberg do domu i pojadą sami na basen. Pani doktor nie reagowała w żaden sposób. Patrzała tylko przez okno. Brunet co chwile zerkał w jej stronę. Była nieobecna totalnie. Postanowił z nią pogadać wieczorem, gdy będą sami. Pożegnali się pod blokiem. Blondynka dziarsko wyszła z auta życząc im dobrej zabawy. Odprowadził ją kolejny raz wzrokiem aż do drzwi. Gdy tylko weszła odjechał. Chciał jak najszybciej zrealizować plany i wrócić do domu. Pojechali do aquaparku. Spędzili w wodzie trochę czasu. Zjeżdżali na każdej zjeżdżalni po kilka razy. Po basenie wybrali się do parku i na lody. Spacerowali alejkami. Przysiedli przy jeziorze karmiąc kaczki. Nie mieli kompletnie poczucia czasu. Piotr co prawda cały czas krążył myślami wokół żony, ale chciał, aby Tośka była jak najbardziej zadowolona z tego dnia.
      Wrócili dość późnym wieczorem do domu. W mieszkaniu było ciemno i cicho. Gawryło w pierwszej kolejności zajrzał do sypialni. Tak jak się spodziewał Hana spała. Zawsze tak robiła, gdy coś ją trapiło. Zakopywała się pod kołdrą i nie wychodziła spod niej, póki jej nie przechodziło.
-Tato, jestem głodna.- zawołała Tosia zza jego pleców.
-Chodź do kuchni. Coś wykombinujemy. - rzucił zamykając drzwi.
        Wszedł do kuchni. Na blacie stała gotowa do podgrzania zapiekanka. Hana widocznie chciała się trochę zrekompensować za to, że z nimi nie wyszła. Zjedli spokojnie późną kolacje. Jak długo byli w domu, tak długo Goldberg nie wyszła z sypialni. Piotr postanowił się położyć. Tosia już dawno zasnęła przy oglądaniu bajki. Zaniósł ją do łóżka. Wziął szybki prysznic i ruszył do Hany. W ciemnościach podszedł do szafki stojącej przy łóżku i zapalił lampkę nocną. Spojrzał na kobietę. Na poduszce obok jej twarzy zauważył ślady tuszu, który ze łzami popłynął przez jej policzki aż na pościel. Jej oczy mimo, że zamknięte były ewidentnie spuchnięte. Zacisnął zęby. Miał ochotę zamordować Krzysztofa. Czuł, że ten musiał jej coś zrobić. Dobrze wiedział, że lekarka sama mu o tym nie powie. Zgasił światło i położył się przy żonie. Objął ją. Nie przytuliła się do niego, jak to miała odruchowo w zwyczaju. Zaczął obmyślać metodę, jak podejść ją, aby mu powiedziała, co się wydarzyło. Nie umiał nic wymyślić. Pewność miał tylko, co do jednego-czekał ich kolejny trudny czas i następny problem, który mógłby ich rozdzielić.

Witajcie!
Ten post powstawał w niesamowitych warunkach- w wielkich "bólach". Ale jest!  Mam nadzieję, że sprosta Waszym gustom i z chęcią go przeczytacie!
Pozdrawiam Was z całego serducha!
Agnes