-Tak? O co chodzi, panie ordynatorze?- zapytała najbardziej
służbowym tonem na jaki pozwalał jej rosnący niepokój.
-Pani doktor, zapewne pamięta pani pacjentkę z wrodzoną wadą
narządów rodnych. Otóż zostaliśmy zaproszeni oboje do udziału w zabiegu
rekonstrukcji plastycznej, które profesor Kostecki przeprowadzi w swojej
klinice. Musimy skompletować wszystkie niezbędne badania. Dziewczyna powinna
się zgłosić około 11 do nas na oddział. Wykaz wyników ma pani na biurku. Proszę
się tym zająć.
-Dobrze. Dopilnuję wszystkiego.- odparła lekarka na wywód
swojego przełożonego.
-Doskonale.- stwierdził zakładając w swoim stylu ręce za sobą.-
Wyjazd jutro o 8 rano z parkingu szpitala. Proszę być punktualnie.
-Panie ordynatorze.- zaczęła Hana postanawiając nie odpuścić. Nie
zamierzała nigdzie jechać ze swoim szefem nawet jeśli chodziło o obowiązki
służbowe, zwłaszcza, gdy wrócił Piotr.- Z Krakowa wrócił mój mąż. Nie mogę
wyjechać nawet na jeden dzień. Muszę pomóc mu zająć się córką.
-Niestety pani doktor. Pani mąż będzie musiał poradzić sobie
sam. Rozmawiałem już z dyrektorem Tretterem, który wyraźnie zaznaczył, że oboje
mamy udać się na ten zabieg, gdyż profesor rozmawiał z nim o naszym udziale i
nie wyobraża sobie, abyśmy tam nie byli.- powiedział z nieukrywaną satysfakcją
w głosie Radwan dumny z poparcia osoby, której autorytet znał u lekarki i
wiedział, że pozycja dyrektora starczy, aby zmusić Goldberg do takiego
wyjazdu.- Do zobaczenia pani doktor!- dorzucił do skołowanej Hany, gdy ta
wlepiła w niego swoje spojrzenie i nie wiedziała, co powiedzieć.
Ginekolog
wyszedł. Blondynka została sama. Bardzo zdenerwowała ją postawa zarówno
dyrektora, jak i Radwana, który wręcz emanował większą bezczelnością i
pewnością siebie niż zwykle. Dosunęła się do biurka i schowała twarz w dłonie.
Będzie musiała wytłumaczyć Piotrowi ten nagły wyjazd. Ale to później.
Otrząsnęła się. Spojrzała na zegarek. Dochodziła powoli 11. Niebawem miała
przyjść pacjentka. Szybko odnalazła w gąszczu notatek zestawienie badań, które
miała u niej przeprowadzić. Szykował jej się bardzo pracowity dyżur.
Nie myliła
się. Dzień ciągnął się jej niesłychanie długo. Z samego rana zbadała
kilkadziesiąt kobiet, które umówiły się do niej na terminowe kontrole, a także
odebrała dwa porody. W wolnych chwilach zajmowała się Pauliną. Musiała sprężać
się z wykonaniem wszystkiego na czas. Dodatkowo
Radwan starał się wywrzeć na nią maksymalnie największą presję. Dzwonił
mniej więcej co godzinę i nieustannie dopytywał o wyniki dziewczyny. Miała
ochotę wygarnąć mu tą uciążliwość. Jednak na jego obronę przemawiał fakt, że
Paulina miała podwyższony poziom bakterii w organizmie i musieli to
kontrolować. Gdyby ich poziom nie zmalał dziewczyna nie mogła by zostać
następnego dnia zoperowana. Martwiła się tym. Przejmowała się losem każdej
swojej pacjentki, ale właśnie Pauliny było jej bardzo szkoda. Młoda, ładna i
wykształcona dziewczyna z pasją, która ze swej choroby uczyniła temat swojego
bloga i stara się wspierać swoim przykładem inne kobiety dotknięte tą przypadłością.
Miała nadzieję, że Darek, który zmieniał ją na nocną zmianę da radę opanować
sytuację.
Punkt 17
Goldberg opuściła mury szpitala. Maksymalnie zmęczona i zdeprymowana. Chciała
jakoś poprawić sobie nastrój. Przed samym wyjściem Krzysztof zadzwonił do niej
umawiając szczegóły jutrzejszego wyjazdu. Mieli po operacji zostać na noc w
przyszpitalnym hotelu i wrócić dopiero następnego dnia rano. Blondynkę
wyprowadziło to całkowicie z równowagi, ale musiała to przełknąć. W drodze do
domu jak zwykle stała w korku. Odpaliła w odtwarzaczu jedną z wielu płyt i
odpłynęła w świat dźwięków. Pod blokiem pojawiła się późno. Stwierdziła, że
zajedzie jeszcze po tort czekoladowy. Uwielbiała czekoladę i chciała też zrobić
przyjemność Tosi. W głowie starała się wymyślić skuteczną przemowę przebłagalną
dla Piotra, która choć trochę załagodziłaby jego zdenerwowanie na wieść o
wyjeździe. Goldeberg sama prawdziwie nie chciała tam jechać. Szczerze obawiała
się tego, co może się zdarzyć tam na miejscu ze strony Radwana. Nie udało jej
się wymazać z pamięci nie tak dawnych wydarzeń między nimi. Zamyślona dotarła
schodami pod drzwi mieszkania. Niepewnie przekręciła klucz w zamku i weszła do
środka. Gawryło z Tosią śmiali się i wygłupiali na tyle głośno, że nie słyszeli,
gdy weszła. Spokojnie rozłożyła swoje rzeczy w przedpokoju i z pudełkiem w ręce
przekroczyła próg pokoju. Mężczyzn wraz z córką łaskotali się na kanapie.
Blondynce zrobiło się cieplej na sercu i mimowolnie się uśmiechnęła się. Tak
właśnie chciała, aby wyglądała jej pełna rodzina. Traktowała Antosie jak swoja
córkę, nawet, gdy jej matka była temu stanowczo przeciwna. Lubiły się. Lekarka
w zasadzie zdążyła już zapomnieć z jakiego powodu dziewczynka z nimi
zamieszkała i co w ostatnim czasie robił jej mąż. Ale dla niej na tym polegała
i polega prawdziwa miłość i rzeczywista bliskość między ludźmi. Na akceptacji
totalnej i pamiętaniu tylko dobrych rzeczy, z pominięciem bólu.
Zakaszlała. Skupiła
na sobie rozbawione spojrzenia dziewczynki i męża. Pomachała im, a w mgnieniu
oka u jej boku pojawił się brunet i wpił się w jej usta.
- Dobrze, że jesteś.- szepnął tuląc ją na powitanie.- Idź do
kuchni po obiad. My już jedliśmy. Weź talerz i przyjdź do salonu. Musimy
porozmawiać o jutrzejszym dniu.
-Piotr, bo słuchaj mój szef z dyrektorem zarządzili na jutro
wyjazd do kliniki pod Warszawę. Mamy z Krzysztofem asystować przy operacji
jednej z naszych pacjentek. Wrócę następnego dnia.- ulżyło jej. W zasadzie ucieszyła się, że tak gładko
poszła jej ta przemowa.
-No to dobrze. Skoro musisz to przecież nic z tym nie zrobimy,
ale jak wrócisz to się nie wymigasz.- Gawryło silił się na neutralny ton. Jego
mina jednak była dość zacięta. Samo nazwisko przełożonego żony działało na
niego jak płachta na byka.
Tosia przysłuchiwała
się rozmowie dorosłych i nie wtrąciła się ani słowem. Było jej trochę przykro,
że nie spędzi z Haną więcej czasu niżby chciała. Brakowało jej mamy i miała
bardzo dużą nadzieję, że lekarka da jej trochę swojej uwagi, której
potrzebowała.
Goldberg
postanowiła rozluźnić atmosferę.
-No to w takim razie, co robimy jak wrócę? Basen, park i spacer
czy kino? Jakieś pomysły macie?- zagadnęła wchodząc do kuchni.
Po pytaniu
rozgorzała burzliwa dyskusja między dziewczynką a Piotrem. Pani doktor włączyła
się w nią na etapie, gdy rozważali, które z nich więcej razy zjedzie na
największej zjeżdżalni w aquaparku. Wieczór trzeba przyznać należał do
niezwykle udanych. Zjedli ciasto, wygłupiali się przy okazji gry w jedną z
planszówek. Brunet może był dalej nieco smętny, co lekarka w pełni rozumiała.
Jej samej to wszystko było nie na rękę. Położyli się późno spać. Hana przed
snem musiała jeszcze upewnić się jaki jest stan pacjentki i omówić szczegóły
wyjazdu z Krzysztofem. Czekał ją ciężki dzień. Chirurg natomiast pogrążył się w
myślach oczekując na żonę. Zastanawiał się, czy nie byłoby lepiej, gdyby Tosia
zamieszkała z nimi tutaj na stałe. Nie dawał mu spokoju też ten wyjazd lekarki.
Nie umiał wydumać, dlaczego odkąd pojawił się w Leśnej Górze Radwan towarzyszy
mu poczucie, że stanie się coś niedobrego. Poczuł na swojej klatce piersiowej
głowę blondynki, która jak zawsze przytulała się do niego przed snem. Ucałował
ją w głowę i przygarnął do siebie. Bez słowa zamknął oczy i zasnął.
Rano zgodnie z
umową pojechali wspólnie do szpitala. Gawryło widział niechęć żony do tego
wyjazdu. Od śniadania wymienili ze sobą tylko kilka półsłówek. Nastrój Goldberg
był naprawdę paskudny. Piotr nie wysiadł nawet z samochodu. Pożegnali się dość
ostentacyjnie. Chciał pokazać coś Krzysztofowi, który ich cały czas bacznie
obserwował. Poczekał pod szpitalem tak długo, póki transport medyczny z
lekarzami na pokładzie nie zniknął za bramą Leśnej Góry. Dopiero wtedy
zakomunikował Tosi, że pojadą dziś na cały dzień nad jezioro.
Brunet odpalił
samochód i ruszył przed siebie. Myślami jednak cały czas był przy żonie.
Pojechali nad Zalew Zegrzyński. Rozłożyli się z piknikiem na trawie możliwie
blisko wody. Na wygłupach w wodzie minęło im kilka, dobrych godzin. Piotr z
utęsknieniem spoglądał co jakiś czas na ekran telefonu. Czekał na smsy od żony.
Pierwszy przyszedł do niego zaraz po przyjeździe. Następny tuż przed ich
powrotem do domu. Goldberg miała właśnie wchodzić na blok. Gawryło ze spokojem
mógł oczekiwać na kolejne wiadomości dopiero za kilka godzin. Tosia była tak
wykończona całym dniem, że zasnęła już w aucie. Gdy wrócili już do domu,
dziewczynka dalej smacznie spała. Lekarz nie miał serca jej budzić, więc
zaniósł ją na rękach wprost do łóżka. Upewniwszy się, że mała śpi jak zabita
rozsiadł się w swojej sypialni. Dochodziła już 21. Hana nie dawała znaku życia.
Stwierdził, że może coś się im przedłużyło. Poszedł dziarsko pod prysznic.
Potrzebował długiej kąpieli. Pozwolił gorącym kroplą wody spływać spokojnie po
ciele. Było mu błogo. Trudno było mu się
oderwać od tego stanu, ale po kilkunastu minutach ogarnęło go straszne zmęczenie.
Wrócił odświeżony do łóżka. Sprawdził jeszcze raz telefon. Dalej cisza. Zaczął
się trochę denerwować, ale uznał, że Hana mogła być zwyczajnie zmęczona i
dlatego nic nie odpisała mu na kilka wiadomości, które wcześniej wysłał. Oczy
powoli zaczęły mu się przymykać. Wysłał żonie jeszcze jednego smsa na dobranoc.
Zamknął oczy i dla rozluźnienia zaczął przypominać sobie pewną panią, która
dzisiaj nad Zalewem postanowiła go poderwać. Robiła to tak nieudolnie, acz
uroczo, że aż cieplej zrobiło mu się na sercu. Sam osobiście nigdy nie
zdradziłby świadomie Hany. Musiał jednak przyznać, że podobał się bardzo
kobietom. Wiedział, że mógłby mieć każdą, którą tylko by chciał, ale on chciał
tylko jedną. Kochał ją ponad wszystko. Odetchnął głębiej i nim się obejrzał zasnął.
Rano wstał bardzo
wcześnie. Miał jechać po Hanę pod szpital. Przygotował się do wyjścia. Czekał.
Lekarka późną nocą napisała mu wiadomość, że wszystko w porządku i zobaczą się
rano. Uspokoił się. Kilka minut po 8 stał już na parkingu szpitala. Parę chwil
później pod szpital podjechał busik i wysiadła z niego Goldberg. Gawryło w
momencie wychwycił, że coś jest nie tak. Była nieswoja. Nie spojrzała nawet na
Radwana, który wyszedł tuż po niej i usiłował nawiązać z nią rozmowę.
Ignorowała go. Piotr zdziwiony obserwował całą sytuację. Był trochę zadowolony.
Z drugiej strony zaczął zastanawiać się, co takiego musiało się wydarzyć, że
lekarka ma wobec szefa tak negatywne nastawienie. Blondynka ruszyła w stronę
ich samochodu. Wsiadła obdarzając męża delikatnym uśmiechem i rzuciła krótkie
"Hej" na powitanie.
-Tak się witasz?- zapytał chirurg nachylając się w stronę
kobiety chcąc ją pocałować. Hana uchyliła się i buziak zamiast na usta trafił
na jej policzek. Zdziwił się.- To jak, kochanie? Jedziemy od ranu na podbój
basenu, czy najpierw wolisz do domu?
-Do domu.-stwierdziła szybko.- Przepraszam, ale nie mam siły
dzisiaj na nic. Chciałabym położyć się spać.
-Ok.- odparł zszokowany. To Hana starała się zaplanować ten
dzień wspólnie i dziwne dla niej, że ot tak zrezygnowała z własnych planów.
Nie skomentował w
żaden sposób zachowania ginekolog. Ruszył w stronę domu. Nawiązał rozmowę z
Tosią i obiecał jej, że tylko odstawią Goldberg do domu i pojadą sami na basen.
Pani doktor nie reagowała w żaden sposób. Patrzała tylko przez okno. Brunet co
chwile zerkał w jej stronę. Była nieobecna totalnie. Postanowił z nią pogadać
wieczorem, gdy będą sami. Pożegnali się pod blokiem. Blondynka dziarsko wyszła
z auta życząc im dobrej zabawy. Odprowadził ją kolejny raz wzrokiem aż do
drzwi. Gdy tylko weszła odjechał. Chciał jak najszybciej zrealizować plany i
wrócić do domu. Pojechali do aquaparku. Spędzili w wodzie trochę czasu.
Zjeżdżali na każdej zjeżdżalni po kilka razy. Po basenie wybrali się do parku i
na lody. Spacerowali alejkami. Przysiedli przy jeziorze karmiąc kaczki. Nie
mieli kompletnie poczucia czasu. Piotr co prawda cały czas krążył myślami wokół
żony, ale chciał, aby Tośka była jak najbardziej zadowolona z tego dnia.
Wrócili dość późnym
wieczorem do domu. W mieszkaniu było ciemno i cicho. Gawryło w pierwszej
kolejności zajrzał do sypialni. Tak jak się spodziewał Hana spała. Zawsze tak
robiła, gdy coś ją trapiło. Zakopywała się pod kołdrą i nie wychodziła spod
niej, póki jej nie przechodziło.
-Tato, jestem głodna.- zawołała Tosia zza jego pleców.
-Chodź do kuchni. Coś wykombinujemy. - rzucił zamykając drzwi.
Wszedł do kuchni.
Na blacie stała gotowa do podgrzania zapiekanka. Hana widocznie chciała się
trochę zrekompensować za to, że z nimi nie wyszła. Zjedli spokojnie późną
kolacje. Jak długo byli w domu, tak długo Goldberg nie wyszła z sypialni. Piotr
postanowił się położyć. Tosia już dawno zasnęła przy oglądaniu bajki. Zaniósł
ją do łóżka. Wziął szybki prysznic i ruszył do Hany. W ciemnościach podszedł do
szafki stojącej przy łóżku i zapalił lampkę nocną. Spojrzał na kobietę. Na
poduszce obok jej twarzy zauważył ślady tuszu, który ze łzami popłynął przez
jej policzki aż na pościel. Jej oczy mimo, że zamknięte były ewidentnie
spuchnięte. Zacisnął zęby. Miał ochotę zamordować Krzysztofa. Czuł, że ten
musiał jej coś zrobić. Dobrze wiedział, że lekarka sama mu o tym nie powie.
Zgasił światło i położył się przy żonie. Objął ją. Nie przytuliła się do niego,
jak to miała odruchowo w zwyczaju. Zaczął obmyślać metodę, jak podejść ją, aby
mu powiedziała, co się wydarzyło. Nie umiał nic wymyślić. Pewność miał tylko,
co do jednego-czekał ich kolejny trudny czas i następny problem, który mógłby
ich rozdzielić.
Witajcie!
Ten post powstawał w niesamowitych warunkach- w wielkich "bólach". Ale jest! Mam nadzieję, że sprosta Waszym gustom i z chęcią go przeczytacie!
Pozdrawiam Was z całego serducha!
Agnes
Ten post powstawał w niesamowitych warunkach- w wielkich "bólach". Ale jest! Mam nadzieję, że sprosta Waszym gustom i z chęcią go przeczytacie!
Pozdrawiam Was z całego serducha!
Agnes