Hana i Piotr

Hana i Piotr

niedziela, 25 stycznia 2015

You&Me II



            Dojechał do Krakowa rano. Gdy tylko dotarł do miasta od razu udał się do szpitala. Chciał sprawdzić, co z Tosią. Mała jeszcze spała. Była cała i zdrowa. Siniaki i lekkie zadrapania to jedyne ślady po wypadku, jakie na sobie miała. Niesamowite szczęście. Ulżyło mu. Gorzej było z Magdą. Po rozmowie z jej lekarzem prowadzącym dowiedział się, że ma złamaną rękę i nogę i do tego wstrząs mózgu. Jeszcze nie wybudziła się ze śpiączki. Zastanawiał się nad rozwiązaniem. Spróbował zadzwonić znowu do żony. Nie odebrała. Usiadł na korytarzu. Odetchnął głęboko.  Nie miał wyjścia. Musiał zostać. Napisał Hanie sms i schował komórkę. Wrócił do córki. Postanowił maksymalnie poświęcić jej teraz czas.
         Dni zaczęły mijać. Powoli zadomawiał się w grodzie Kraka. Młoda Soszyńska wyszła ze szpitala praktycznie po dwóch dniach od wypadku. Codziennie starał się zabierać ją do mamy. Magda dalej nie odzyskiwała przytomności. Lekarze zaczęli obawiać się, czy nie jest to coś poważniejszego, ale jej stan nie pozwalał na dalsze rozpoznanie. Musieli czekać. Czasu jednak Piotr nie miał. Minął praktycznie ponad tydzień, odkąd miał ostatni kontakt z Goldberg. Nie oddzwaniała ani nie odpisywała na wiadomości. Tosia oprócz troski o matkę zdążyła zauważyć nie najlepszy stan w jakim znajduje się on sam.  Starała się mu nie przeszkadzać. Chciała jak najbardziej ułatwić mu ten czas. Próbował cały czas skontaktować się z żoną. Bezskutecznie. Czuł podskórnie, że dzieje się coś złego. Serce rwało mu się do powrotu do Warszawy. Z drugiej jednak strony czuł się w obowiązku zostać przy Magdzie, żeby nie ograniczać kontaktu córki z matką. Stał między młotek a kowadłem. Tak jak zawsze umiał znaleźć rozwiązanie sytuacji, tak teraz szczerze sam przed sobą musiał przyznać, że zgłupiał.
        Dla Hany ten czas nie był zbyt łatwy. Od ostatnich wydarzeń ze swoim ordynatorem zamknęła się w mieszkaniu. W pracy pojawiała się sporadycznie. Unikała Krzysztofa niemal jak ognia. Dziwnie czuła się po tym, co zaszło podczas pamiętnego malowania Sali. Brakowało jej teraz tak strasznie Piotra. Mimo, że pokłócili się przed jego wyjazdem to właśnie jego potrzebowała tak bardzo w tej chwili. Wyłączyła co prawda telefon. Wiedziała, że będzie próbował się dodzwonić do niej jak ochłonie, ale bała się. Bała się rozmowy z nim. Przede wszystkim bała się, że będzie dzwonił Radwan. Był ostatnią osobą, z którą chciała rozmawiać. Technikę uników opanowała do perfekcji.  Dwa tygodnie dziennego treningu sprawiły, że doskonale poznała wszelkie kryjówki na terenie Leśnej Góry, a dom stał się twierdzą.  Dziś był jeden z tych dni, kiedy miała całkowicie wolne. Tak jak zazwyczaj w ostatnim czasie przeleżała go cały w łóżku. Nic nie musiała robić. Co było kompletnie niepodobne do pani doktor, która zawsze żyła w biegu. Nie cierpiała bierności.  Teraz jednak nie miała najmniej ochoty na przejawy najmniejszej aktywności.
     Był już wieczór. Blondynka leżała wpatrując się w światło niewielkiej lampki nocnej, która jako jedyna działała w tym pomieszczeniu. Z resztą jak w całym mieszkaniu.  Przysypiała. Do jej uszu dobiegł szmer. Leniwie otworzyła oczy i z drżącym sercem wsłuchała się w dochodzące z pokoju obok dźwięki. Trochę się wystraszyła. Była sama. Pomyślała, że ktoś się włamał. Szybko jednak odrzuciła tę myśl. Doszła do wniosku, że pierwsze odgłosy brzmiały jak otwierany zamek. Czyli ktoś musiał mieć klucze. Fakt. Równie dobrze mógł to być wytrych.  Postanowiła nie reagować. Wyłączyła światełko i czekała. Zamknęła oczy. Zacisnęła powieki i wargi najmocniej jak umiała. Jeśli miałaby paść ofiarą włamania to chociaż nie będzie wiedziała, kto tego dokonał. Wszystko ucichło. Postanowiła odczekać i dopiero potem sprawdzić, co się stało. Poczuła, że materac łóżka lekko się ugina, a po twarzy głaszcze ją czyjaś ciepła dłoń. Przeszedł ją dreszcz. Przełknęła ślinę. Nabrała powietrza w płuca i otworzyła oczy.  Spojrzała nieśmiało ku górze. Była zaskoczona. W ciemności rozpoznała dobrze znaną jej twarz, posturę.
-Piotr? Co Ty tutaj robisz?- zapytała odruchowo uśmiechając się delikatnie na jego widok.
-Wróciłem. Musiałem. Stęskniłem się za Tobą. Tak długo się nie widzieliśmy. Nie odbierałaś telefonów. Zero znaku życia.- odparł cicho i musnął delikatnie jej wargi.
-Cieszę się.- stwierdziła z ulgą siadając i wtulając się w ramiona męża. – Dobrze Cię widzieć.
-Ciebie też. Martwiłem się.- powiedział zapalając lampkę na stoliku, aby móc przyjrzeć się Hanie.- Źle wyglądasz.
-Zdaje Ci się.  Co z Tosią i Magdą? Wszystko w porządku?- rzuciła zmieniając temat.
-Tosię przywiozłem ze sobą. Śpi w swoim pokoju. A Magda… Cóż szkoda gadać. Nie jest zbyt dobrze, ale możemy porozmawiać rano? Jestem zmęczony. Chciałbym się położyć.
-Jasne! To idź pod prysznic i wracaj. Poczekam.- zarządziła odsuwając się od niego uprzednio całując męża w usta.
    Gawryło posłusznie wstał i ruszył do łazienki. Wziął gorący prysznic. Rozluźnił się. Potrzebował tego. Wreszcie mógł zrelaksować się chociaż trochę. Uspokoił go widok całej i zdrowej Hany. Obok była Tosia. Miał je obie na oku. Nie musiał się zbytnio niczym więcej teraz martwić. Nerwy zeszły z niego. Wrócił do sypialni. Goldberg nie spuszczała z niego wzroku. Musiał przyznać, że mimo wszystko wzrok partnerki cały czas mu imponował. Młoda, piękna.  Dla niego-40-latka po przejściach taka żona to bardzo duży prezent od losu. Kochała go bardzo mocno. Podobał jej się. To przy niej zaczął o siebie dbać. Miał w końcu dla kogo. Patrzała na niego teraz takim zwyczajnym dla siebie wzrokiem. Może bardziej stęsknionym.  Błękitne oczy błyszczały radosnymi iskierkami. Na jego oko trochę odżyła.  Była blada. Podkrążone oczy. Schudła. Mimo to uśmiechała się w jego stronę. Jej samej musiało też ulżyć.  Wiedział, że tylko przy nim czuje się bezpiecznie, a jednak zawiódł ją tym wyjazdem. Myślał, że teraz ona zrobi mu awanturę. Nic z tych rzeczy.
-Nie śpisz?- zapytał pokiwała przecząco.- To co, zrobisz mi miejsce czy mam okrążyć łóżko?- spytał żartobliwie.
     Bez słowa przesunęła się robiąc mężowi miejsce u swojego boku. Czekała na  niego.
-Nie poznaję Cię. Ty taka posłuszna?- zażartował kolejny raz.
-Daj spokój. Mnie też się czasem zdarza Piotr.- odparła, gdy chirurg położył się.
    Wtuliła się natomiast w niego. Brakowało jej tego tak bardzo.  „Kocham Cię.”- wyszeptała i zamknęła oczy. Czuła głaszczącą dłoń Gawryły na plecach.  Lubiła to. Uspokajał ją.  Ucałował ją w głowę. Zasnęła. Obserwował ją. Jej spokojny oddech. Blond kosmyki opadające na jego tors. Delikatnie założył je za jej ucho odsłaniając twarz. Pogładził jej policzek. Zmarszczyła odruchowo nos. Wyglądała przezabawnie.  Musiało ją to połaskotać. Nie chciał jej obudzić, więc nie mógł nawet mocniej się poruszyć. Hana zawsze zaraz po zaśnięciu miała płytki sen. Wszystko ją budziło. Nie pozostało mu, więc nic innego niż samemu pójść spać. Nim się obejrzał i jego zmorzył sen. 

Kochani! Mega dawno mnie tutaj nie było! Prawie 4 miesiące bez najmniejszych objaw życia. To naganne, ale mam nadzieję, ze jeszcze ktoś tutaj zagląda. Postaram się od teraz pracować regularniej. Wiem, że nie wyszło idealnie, ale muszę znowu zacząć żyć tą historią i to taka przygrywka! Liczę na Was i Wasze wsparcie! Agnes!